IDZIKOWSKI ZYGMUNT ZENON (1884-1911). Przepraszam za moje rozliczne ułomności. Nie umiem na przykład czytać poezji, co najwyżej pogmeram w niej bez większego entuzjazmu. Za gmeranie również przepraszam, gmera się w spodniach, w kieszeniach spodni, w poezji zaś, choćby i przepastnej, trzeba się skupić na języku, na tym wszystkim, czym rozporządza autor:
Twarzą ściemniałą obracam się tam –
ku jakimś dalnym – oddalonym niwom – –
Nie wiem, czy ówdzie możesz być szczęśliwą
i nie wiem, czy tę co Ty tęskność znam –
alem jest oto – jak krwiste paliwo –
. . . . . . . . . . . . . . . .
I takie myśli mną idą tumanne –
rozpłomienione – zgiełkliwe we lęk –
że widzę się wykleńcem w gloriach pręg
sinych – na ściernia złożonego łanne –
w jakąś złocistość – niby wschody ranne – –
I oto jestem bolny echem dźwięk.
Wyeksponujmy „myśli tumanne” Idzikowskiego („myśli mną idą tumanne”), wyobrażam sobie, że Zygmunt Zenon Idzikowski mówi tutaj o natchnieniu, o przypływie natchnienia. Ale mogę się mylić. Ktoś inny (ktoś lepszy od ETD) powinien zgłębić „krwiste paliwo” naszego poety, ETD natomiast niech pozostanie przy dyrdymałkach. I przy sybirakach.
„Poezje Zygmunta Zenona Idzikowskiego”. Przedmowa, wybór, układ Henryka Juszkiewicza. Ozdoby graficzne Fr. Siedleckiego i E. Trojanowskiego. Kompozycja muzyczna Feliksa Starczewskiego. Nakładem Wydawnictwa „Sztuka”, Warszawa MCMXII, s. 142
[15 XI 2019]
© Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki