RODZIEWICZÓWNA MARIA (1864-1944). Nad „Wrzosem” można się popłakać. A przynajmniej uronić łzę. Zajrzyjmy do nekrologu, który (według Marii Rodziewiczówny) ukazał się w warszawskim „Kurierze”, zapoznajmy się z nim, choć nie jest to pożegnanie kolejnej sybiraczki: „Kazimira ze Szpanowskich Sanicka, po krótkiej i ciężkiej chorobie zmarła 9-go lutego w wieku lat 23. (...) Pogrążeni w głębokim smutku ojciec i mąż zapraszają krewnych, przyjaciół i znajomych na nabożeństwo żałobne, odbyć się mające w kościele św. Krzyża dnia 11-go lutego o godzinie 11-ej z rana, i na wyprowadzenie zwłok w tymże dniu i z tegoż kościoła o godzinie 2-ej na cmentarz Powązkowski”.
ETD rozmiłował się w nekrologach i pożegnaniach sybiraków, niech mu zatem będzie wolno przedstawić zesłańca Remigiusza Szczęsnowicza (1923-2008), o którym także powinniśmy pamiętać: „dziennikarz, / weteran walk o niepodległość, / żołnierz I Wileńskiej Brygady ‘Juranda’, / więzień Kaługi i wielu innych obozów pracy / (...)”.
Powinniśmy pamiętać, odkładając między ramotki „Wrzos” Rodziewiczówny, nie tylko o Szczęsnowiczu, ale i o kapitanie Eugeniuszu Cydziku, o jego poniewierce w sowieckich łagrach do 1956 roku.
Maria Rodziewiczówna: „Wrzos”. Wyd. III. Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1984, s. 141
[15 I 2019]
© Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki