12.10.18 Drezdenko
Złota polska jesień. Trzecia edycja Festiwalu Literackiego „Słowa na Puszczy” w Drezdenku. To dziesięciotysięczne miasteczko nad Notecią, którego historia sięga początków państwa polskiego, otoczone jest lasami i jeziorami. Wysiadam na stacji Nowe Drezdenko i muszę spory kawałek dojść. Spotkanie autorskie mam w Bibliotece Publicznej im. ks. Józefa Tischnera, wspólnie z poetką ze Szczecinka, Krysią Mazur. Wystrój kameralnej salki nawiązuje do jesieni, serwetę na naszym stoliku zdobią zwoje kolorowych liści. Przepytują nas uważnie organizatorzy: Tomek Walczak i Paulina Swacińska, w wyniku czego wywiązuje się ciekawa dyskusja z publicznością na temat odbioru literatury przez tzw. zwykłych ludzi, podziałów w literackim środowisku oraz charakteru poezji – raczej poważnego, bowiem jak poeta jest radosny, to na ogół nie chce mu się pisać. Gdy dla kontrastu z tymi słowami czytamy z Krysią wiersze o wymowie wyraźnie optymistycznej, nagle zbliża się do naszego stolika urokliwy i puchaty gość, który jednocześnie jest gospodarzem. O, jak miło pogłaskać to prężące się futerko, ocierające się o moją rękę i nogę. Nie pozostaje nam teraz nic innego, jak przeczytać wiersze o kotach i innych zwierzętach. W moich „Stanach zjednoczonych” takich utworów jest na szczęście kilka. Pani dyrektor Biblioteki, Teresa Debaere, jest z nas najwyraźniej zadowolona, bo zostajemy przez nią na koniec obdarowani pięknymi różami – Krysia białą, a ja czerwoną.
Wieczór spędzamy już zdecydowanie radośnie, sycąc się w hotelowej restauracji tradycyjnym żurkiem z jajkiem i kiełbasą, wzmacniając przy tym efekt wymyślnym drinkiem o nazwie Jägerbomb (Tequila / Jägermeister / napój energetyczny) o skomplikowanej instrukcji obsługi.
13.10.18 Drezdenko – Poznań – Łódź
Po wczorajszych wieczornych szalonych degustacjach miło mi z rana krótko porozmawiać z miejscowym księdzem poetą, Jurkiem Hajdugą, który odwozi mnie na stację. Pociąg do Poznania ma dziesięciominutowe opóźnienie, więc – korzystając z okazji – przyglądam się drzewom po drugiej stronie torów. Czuje się już, że to środek października, a do tego przygrzewa surowe słoneczko. Brak mi słów na opisanie wszystkich barw i odcieni jesiennych liści. Najpierw są zielono-żółte, złotawo-pomarańczowe, a dalej cudnie-intensywne, rudo-czerwone i winno-krwiste, wpadające znowu w żółte zieloności. Prześliczne! A w Poznaniu przesiadam się na autobus, w którym nad drzwiami wisi uniwersalne hasło: „Uważaj na głowę”. Przecież zawsze to robię.
© Marek Czuku