29.11.18 Szczecin
Choć tegoroczny listopad okazał się jednym z najcieplejszych miesięcy w historii, to jego końcówka już wróciła do jesiennej normy, czyli w okolice zera stopni. Dzisiaj jest nieco mroźnie, więc oczekiwanie na pociąg do Szczecina na stacji Łódź Widzew nie jest zbyt komfortowe. Podróż umilam sobie lekturą „Ulissesa” Joyce’a, która co prawda nie jest przyjemna sama w sobie, ale sprawia satysfakcję poznawczą, ukazując do czego może autora doprowadzić praca w języku i kontekstach. No i po przeszło sześciu godzinach jestem już na miejscu, gdzie czeka mnie wspólny wieczór autorski w Domu Kultury „13 Muz” wraz z Piotrem Michałowskim, który wydał ostatnio finezyjny i wrtuozerski poemat „Zagioniony w kreacji”. Obaj jesteśmy autorami Wydawnictwa FORMA, którego szef – Paweł Nowakowski ma oko na nas i na samo spotkanie, podczas którego cyka zdjęcia.
Sala kominkowa, w której występujemy, ma swój urok i klimat, a że przyszło sporo osób, bo ponad trzydzieści, możemy rozwinąć nasze niszowo-poetyckie skrzydła. Pomaga nam w tym prowadzący tę 54. edycję Szczecińskiego Przeglądu Literackiego FORMA (w ramach klubowych czwartków literackich) – Andrzej Skrendo, który na samym początku usiłuje rozwikłać zagadkę, jaką kryją blurby na naszych tomach. Mianowicie u Piotra jest mowa o „żywiole języka” jako bohaterze jego książki, natomiast u mnie (zbiór „Stany zjednoczone”) – o drodze autora „przez rumowisko rozmaitych form i języków”. Pytania do nas Andrzeja Skrendy dotyczą rozróżnienia słów „żywioł” i „rumowisko” w kontekście naszych poetyk. Okazuje się, że choć jest podobnie, to jednak zupełnie inaczej, bowiem pisany tercyną utwór Piotra to połączenie poematu dygresyjnego i powieści kryminalnej, a jednocześnie „różnych form wypowiedzi lirycznej, epickiej i dramatycznej”, u mnie zaś oprócz posiłkowania się różnym tworzywem literackim dominuje w miarę prosty przekaz. Przy okazji Piotr Michałowski przyznaje się, że swój poemat pisał przez dziesięć lat. Przeczy to powszechnej opinii, że poezja – w przeciwieństwie do prozy – to sport krótkodystansowy.
Wśród publiczności są też moi znajomi, m.in. poetyckie małżeństwo: Mirka Piaskowska-Majzel i Tomek Majzel oraz Ania Jakubczak z koleżanką Anetą. Dowiaduję się od mojego wydawcy, że ostatnia powieść obyczajowa Mirki rozeszła się podczas jej spotkania autorskiego w „13 Muzach” w osiemdziesięciu egzemplarzach! Wow!!! To niesamowite, bo nad poetami wisi zazwyczaj czytelnicze „fatum” i jak sprzedadzą na swoim wieczorku kilka tomików, to jest dobrze. Co innego jest oczywiście z prozą, ale tu również szału nie ma. Nie muszę chyba dodawać, że w drodze powrotnej do domu towarzyszy mi „Ulisses”.
© Marek Czuku