nowości 2025

Maria Bigoszewska Gwiezdne zwierzęta

Tomasz Hrynacz Corto muso

Jarosław Jakubowski Żywołapka

Wojciech Juzyszyn Efemerofit

Bogusław Kierc Nie ma mowy

Andrzej Kopacki Agrygent

Zbigniew Kosiorowski Nawrót

Kazimierz Kyrcz Jr Punk Ogito na grzybach

Jakub Michał Pawłowski Agrestowe sny

Gustaw Rajmus Królestwa

Karol Samsel Autodafe 8

książki z 2024

Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy

Edward Balcerzan Domysły

Henryk Bereza Epistoły 2

Roman Ciepliński Nogami do góry

Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3

Anna Frajlich Odrastamy od drzewa

Adrian Gleń I

Guillevic Mieszkańcy światła

Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden

Tomasz Majzel Części

Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła

Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta

Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu

Karol Samsel Autodafe 7

Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III

Marek Warchoł Bezdzień

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

Dariusz Muszer, 123. Hannover, Maślany Kozioł

2019-02-11 13:30

Żyła sobie kiedyś pewna chłopka, która miała małego chłopca; a był on strasznie gruby i tłusty, gdyż jedzenie lubił ponad wszystko, i dlatego też matka nazywała go Maślany Kozioł. Poza tym chłopka trzymała małego psa, jej ulubieńca, i nazywała go Złoty Ząb.

Pewnego dnia kobieta stała przy dzieży i zaczyniała chleb, a tu nagle pies zaczął szczekać.

– Maślany Koźle, wyjrzyj no na podwórze i zobacz, kogo to tak Złoty Ząb obszczekuje! – rzekła matka.

Chłopak wybiegł z chaty, a kiedy wrócił, powiedział:

– O, mój Ty, święty Boże! Na podwórku stoi olbrzymia trollka i trzyma własną głowę pod pachą, a na plecach ma worek.

– Właź mi tu zaraz pod dzieżę i schowaj się! – zawołała matka.

Olbrzymia trollka weszła do środka.

– Dzień dobry! – powiedziała.

– A jakże, dzień dobry! – odparła chłopka.

– A Maślanego Kozła nie ma w domu? – zapytała trollka.

– Nie, poszedł z ojcem do lasu i polują na pardwy – odparła chłopka.

– A to wielka szkoda! – rzekła trollka. – Mam tutaj mały srebrny nóż i właśnie chciałam mu go podarować.

– A kuku! A kuku! Tutaj jestem! – zawołał chłopak i wylazł spod dzieży.

– Jestem już bardzo stara i mam taki sztywny krzyż – narzekała trollka – wczołgaj się do worka i weź sobie sam ten nóż.

Gdy tylko Maślany Kozioł znalazł się w środku, trollka migiem zawiązała worek, zarzuciła go sobie na grzbiet i czmychnęła czym prędzej. Przeszła już spory kawał drogi i poczuła się zmęczona.

– Jak daleko jeszcze do łóżka? – zapytała.

– Ćwierć mili! – odparł Maślany Kozioł.

W takim razie trollka zrzuciła worek na brzeg drogi, przeszła przez zarośla i położyła się spać w gęstwinie. Chłopak od razu skorzystał z okazji: chwycił srebrny nóż, wyciął nim w worku dziurę i wyślizgnął się na zewnątrz. Następnie wsadził do worka korzeń sosny i powędrował z powrotem do matki. Kiedy trollka przybyła do swojej chaty i zobaczyła, co ma w worku, była tak wściekła, że nie da się tego słowami opisać.

Następnego dnia chłopka ponownie stała nad dzieżą i zaczyniała chleb. Nagle pies zaczął szczekać.

– Maślany Koźle, idźże na podwórko i zobacz, na kogo to tak Złoty Ząb szczeka! – rzekła matka.

– O rany! No popatrz tylko, co to za wstrętna bestia! – zawołał chłopak. – Znowu przyszła! Stoi tam z własną głową pod pachą i worem na plecach!

– Właź prędko pod dzieżę i ukryj się! – zawołała matka.

W chwilę potem trollka weszła do chaty.

– Dzień dobry! – powiedziała. – A chłopaka nie ma w domu?

– Niestety, ale nie – odparła matka. – Poszedł z ojcem do lasu, aby zapolować na pardwy.

– Och, a to dopiero szkoda! – krzyknęła trollka. – Bo ja właśnie przyniosłam srebrny widelec i chciałam mu go podarować!

– A kuku! A kuku! Tutaj jestem! – zawołał Maślany Kozioł i wyczołgał się z kryjówki.

– Tak mnie strzyka w krzyżu – rzekła trollka – dlatego lepiej sam wskocz do worka i weź sobie widelec.

Gdy Maślany Kozioł wsunął się do środka, trollka w mgnieniu oka zawiązała worek, zarzuciła go sobie na plecy i już jej nie było.

Przeszła ładny kawałek drogi, gdy poczuła zmęczenie i zachciało jej się spać.

– Słuchaj no, jak daleko jeszcze do łóżka? – zapytała.

– Pół mili! – odparł Maślany Kozioł.

Tak więc trollka postawiła worek na brzegu drogi, przedarła się przez zarośla i legła spać. Tymczasem chłopak zrobił srebrnym widelcem dziurę w worku, przez którą wyślizgnął się na zewnątrz, a następnie wsadził do worka ogromny kamień i ruszył z powrotem do domu.

Kiedy trollka przybyła do swojej chaty, od razu rozpaliła ogień i zawiesiła nad nim wielki kocioł pełen wody, jako że chciała ugotować Maślanego Kozła. Jednakże gdy chwyciła worek i przechyliła go, aby wrzucić chłopaka do kotła, zamiast niego wypadł kamień i wybił dziurę w dnie kotła, tak że cała woda wypłynęła i zagasiła ogień. Trollka z wściekłości o mało nie pogryzła własnego ogona.

– Choćby ten Maślany Kozioł był jeszcze dziesięć razy sprytniejszy, i tak w końcu go przechytrzę! – zawyła.

Za trzecim razem wszystko odbyło się tak samo, jak przedtem. Złoty Ząb szczekał, a matka powiedziała do chłopaka, aby pobiegł i zobaczył, kto przyszedł.

– Och, Boże strzeż nas! – powiedział chłopak, gdy wrócił. – To znowu ta straszna trollka z głową pod pachą i workiem na plecach!

– Ukryj się pod dzieżą! – zawołała matka.

Po chwili trollka weszła do chaty.

– Dzień dobry! – powiedziała. – Czy Maślany Kozioł w domu?

– Ach, a gdzieżby tam! – odparła matka. – Poszedł z ojcem do lasu i łapie pardwy.

– A to dopiero pech! – rzekła trollka. – Właśnie przyniosłam srebrną łyżeczkę, którą chciałam mu podarować.

– A kuku! A kuku! Tutaj jestem! – odezwał się Maślany Kozioł i wylazł spod dzieży.

– Mam ze starości taki sztywny krzyż – powiedziała trollka – najlepiej zrobisz, jeśli sam wskoczysz do worka i wyciągniesz łyżeczkę.

Kiedy chłopak znalazł się w środku, trollka zarzuciła szybko worek na plecy i czym prędzej uciekła. Jednakże tym razem nie położyła się w lesie spać, tylko pobiegła prosto do domu. Dotarła tam w niedzielę i zaraz też rozkazała córce:

– Weź Maślanego Kozła i go zabij, a potem ugotuj z niego zupę; ma być gotowa, kiedy wrócę. Tymczasem idę z ojcem do kościoła i zaproszę gości na obiad.

Kiedy trollka i troll wyszli, córka chciała zabić chłopaka, tyle że nie za bardzo wiedziała, jak ma się do tego zabrać.

– Poczekaj chwilę, zaraz pokażę ci, jak to się robi – rzekł Maślany Kozioł. – Połóż najpierw swoją głowę na pieńku do rąbania drewna, a co będzie dalej, to już sama zobaczysz.

Córka trolli zrobiła, co jej kazał, a wtedy chłopak wziął siekierę i za jednym zamachem odrąbał jej jak kurczakowi głowę. Następnie położył głowę do łóżka, tułów zaś wrzucił do kotła i zaczął gotować zupę. Kiedy skończył, zabrał korzeń sosny i kamień i wdrapał się na dach.

Wkrótce trolle wróciły z kościoła. Zobaczyły głowę leżącą w łóżku i uznały, że córka z pewnością śpi, więc nie chciały jej budzić. Podeszły do kotła, aby spróbować zupy. Najpierw łyżkę wzięła trollka.

– Jaka smaczna zupa z Maślanego Kozła! – rzekła.

– Jaka smaczna zupa z córki! – dało się słyszeć w kominie niewyraźny głos.

Następnie troll złapał za łyżkę i także chciał pokosztować.

– Jaka smaczna zupa z Maślanego Kozła! – powiedział.

– Zupa z córki, chcieliście powiedzieć! – zawołał chłopak przez komin.

Trolle zdziwiły się bardzo, gdyż nie mogły pojąć, kto to tam w kominie tak gada. Wlazły więc na piec i zaciekawione spojrzały w górę, a wtedy Maślany Kozioł zrzucił korzeń sosny i kamień prosto na ich głowy, tak że trolle padły trupem. Następnie zlazł z dachu, wziął całe złoto i srebro, które znalazł w trollowej chacie, i powędrował z powrotem do domu swojej matki. I odtąd był bardzo bogatym człowiekiem.

 

© Dariusz Muszer

►oficjalna strona internetowa autora