14 września 2017. Wczoraj był pogrzeb Julii Hartwig na Powązkach, dziś mieliśmy jej pożegnanie w PEN-Clubie. Wiersze Poetki przeczytali aktorzy Andrzej Bauman i Maja Komorowska. Bauman zacinał się co chwila, nie wiadomo czemu. Na moim 60-leciu w Śródmiejskim Domu Kultury nie zacinał się. Natomiast bez zarzutu wystąpił Piotr Matywiecki, niezrównany laudator. Odmalował słowami Julię Hartwig jak żywą, chciałoby się rzec. Julię prywatną, przyjaciółkę, której nigdy nie zapomnimy, Julię piszącą i niepiszącą, podróżującą, obywatelkę świata, Julię filozofującą i uczuciową, światłoczułą, wrażliwą na wszelką urodę ziemi. Sala w stołecznym Domu Literatury pękała w szwach, jak rzadko w ostatnich czasach. Rzadko, bo jak wiemy prestiż literatury jest coraz mniejszy; dwie trzecie Polaków nie bierze w ciągu roku ani jednej książki do ręki, co potwierdzają wszystkie sondaże. Co tu dużo mówić: chamiejemy! Największe wrażenie na audytorium zrobił, o ile mogę sądzić, krótki utwór Julii napisany prozą, a zatytułowany „Chłopak pakuje głowę”. Adam Bauman odczytał go bez zacinania: „Chłopak pakuje głowę skrzeczącego wniebogłosy gawrona do wody i powtarza monotonnie: Mówi po polsku, mów po polsku, mów po polsku, skurwysynie!”. No właśnie, chamiejemy i Julia nie mogła tego jakoś nie skwitować lirycznie. Nie trzeba dodawać, że zgromadzeni wychwycili obecny w tym zapisie akcent antynacjonalistyczny, wskutek czego rozległy się oklaski. Paskudne mamy lata, młodzież jest deprawowana przez szowinistyczny obóz rządzący, co kończy się nieraz taką groteską jak ta: nauczyć gawrona po polsku… Spotkanie zorganizował PEN-Club do spółki z SPP. Oba te środowiska literackie są demograficznie coraz starsze; średnia wieku waha się tu między sześćdziesiątką a dziewięćdziesiątką (co jaskrawo dało się zaobserwować na sali). Dlaczego młodzież się do nas nie garnie? Praktyczną odpowiedzią na owo pytanie będzie może Stowarzyszenie Pisarek i Pisarzy, zakładane właśnie przez Jacka Dehnela, Olgę Tokarczuk i Zygmunta Miłoszewskiego (średnia wieku – 40 lat), pomyślane jako związek zawodowy (w duchu Żeromskiego z lat 20. zeszłego wieku), a nie organizacja towarzyska i „godnościowa”, jak SPP czy PEN. Mili Koledzy, życzę Wam wszystkiego dobrego. Radziłbym tylko nie przesadzać z „antyseksistowską” poprawnością polityczną w nazwie zgromadzenia, bo was wyśmieją.