nowości 2025

Maria Bigoszewska Gwiezdne zwierzęta

Jan Drzeżdżon Rotardania

Anna Frajlich Pył [wiersze zebrane. tom 3]

Tomasz Hrynacz Corto muso

Jarosław Jakubowski Żywołapka

Wojciech Juzyszyn Efemerofit

Bogusław Kierc Nie ma mowy

Andrzej Kopacki Agrygent

Zbigniew Kosiorowski Nawrót

Kazimierz Kyrcz Jr Punk Ogito na grzybach

Artur Daniel Liskowacki Zimno

Grażyna Obrąpalska Poprawki

Jakub Michał Pawłowski Agrestowe sny

Uta Przyboś Coraz

Gustaw Rajmus Królestwa

Karol Samsel Autodafe 8

Karol Samsel Cairo declaration

Andrzej Wojciechowski Nędza do całowania

książki z 2024

Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy

Edward Balcerzan Domysły

Henryk Bereza Epistoły 2

Roman Ciepliński Nogami do góry

Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3

Anna Frajlich Odrastamy od drzewa

Adrian Gleń I

Guillevic Mieszkańcy światła

Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden

Tomasz Majzel Części

Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła

Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta

Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu

Karol Samsel Autodafe 7

Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III

Marek Warchoł Bezdzień

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

Dariusz Muszer, 123. Hannover, Pastor i kościelny

2018-10-16 19:53

Baśnie norweskieBył sobie pewien pastor, który był tak grubiańskim osobnikiem, że jeśli ktoś na gościńcu zbliżał się z naprzeciwka, już z daleka zaczynał krzyczeć:

– Z drogi! Z drogi! Tutaj jedzie pastor we własnej osobie!

Kiedy pewnego razu jechał drogą i zachowywał się właśnie w ten sposób, napotkał króla.

– Z drogi! Z drogi! – wydzierał się już z daleka.

Jednakże król jechał dalej prosto, tak jak mu pasowało, i tym razem pastor musiał usunąć się na bok. A kiedy król zrównał się z nim, zawołał:

– Jutro masz przyjść do mnie na zamek! I jeśli nie będziesz potrafił odpowiedzieć na trzy pytania, które ci postawię, za swoją wyniosłość utracisz sutannę i pastorską kryzę!

To było coś, do czego pastor nie był przyzwyczajony.

Wprawdzie potrafił strasznie krzyczeć i złościć się, i zachowywać się przy tym gorzej niż najgorzej, jednakże udzielanie mądrych odpowiedzi na pytania, nie było jego mocną stroną.

Tak więc poszedł do kościelnego, o którym ludzie mówili, że ma lepiej poukładane w głowie niż pastor, i powiedział do niego, że nie ma wcale ochoty iść do króla.

– Jeden głupiec potrafi zadać więcej pytań, niż dziesięciu mędrców na nie odpowiedzieć! – zauważył, a następnie zachęcił kościelnego, aby poszedł zamiast niego.

I tak kościelny wdział sutannę pastora, zawiązał sobie jego kryzę wokół szyi i wyruszył do zamku. Król stał na ganku i podjął go w koronie i z berłem, a tak był przy tym wspaniale wystrojony, że cały błyszczał i się mienił.

– Aha, tak więc jesteś! – zawołał król.

Tak, rozumie się, że jest.

– Najpierw powiedz mi – ciągnął król – jak daleko jest ze wschodu na zachód?

– Jeden dzień drogi! – odparł kościelny.

– A dlaczegóż to? – zapytał król.

– Słońce wschodzi na wschodzie, a zachodzi na zachodzie, i potrafi to zrobić w ciągu jednego dnia – stwierdził kościelny.

– No dobrze – rzekł król. – A teraz powiedz mi, tak jak mnie tutaj widzisz stojącego, ile jestem wart?

– Hm, Chrystusa wyceniono na trzydzieści srebrników, tak więc ciebie nie mogę oszacować na więcej niż dwadzieścia dziewięć – odparł kościelny.

– Oho! No popatrz, popatrz! – rzekł król. – Jako że jesteś taki mądry, to powiedz mi jeszcze, o czym teraz myślę?

– Ach! Myślisz sobie, że ten, który tu przed tobą stoi, jest pastorem – rzekł kościelny – lecz mylisz się bardzo, gdyż ja jestem kościelnym.

– W takim razie, jedź zaraz do domu i bądź odtąd pastorem, a pastor niech będzie kościelnym! – rzekł król.

I tak też się stało.

 

© Dariusz Muszer

►oficjalna strona internetowa autora