nowości 2025

Maria Bigoszewska Gwiezdne zwierzęta

Jan Drzeżdżon Rotardania

Anna Frajlich Pył [wiersze zebrane. tom 3]

Tomasz Hrynacz Corto muso

Jarosław Jakubowski Żywołapka

Wojciech Juzyszyn Efemerofit

Bogusław Kierc Nie ma mowy

Andrzej Kopacki Agrygent

Zbigniew Kosiorowski Nawrót

Kazimierz Kyrcz Jr Punk Ogito na grzybach

Artur Daniel Liskowacki Zimno

Grażyna Obrąpalska Poprawki

Jakub Michał Pawłowski Agrestowe sny

Uta Przyboś Coraz

Gustaw Rajmus Królestwa

Karol Samsel Autodafe 8

Karol Samsel Cairo declaration

Andrzej Wojciechowski Nędza do całowania

książki z 2024

Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy

Edward Balcerzan Domysły

Henryk Bereza Epistoły 2

Roman Ciepliński Nogami do góry

Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3

Anna Frajlich Odrastamy od drzewa

Adrian Gleń I

Guillevic Mieszkańcy światła

Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden

Tomasz Majzel Części

Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła

Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta

Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu

Karol Samsel Autodafe 7

Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III

Marek Warchoł Bezdzień

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

MACHNIĘCIA, Smoleński dzienniczek 10

2018-12-21 15:23

6 września, Smoleńsk, 1

Budzę się z ciężkością w gardle i głowie. Parzę sobie herbatę i przegryzam suchym ciastkiem. Aspiryna na chwilę pomaga. Schodzę na dół. D. już czeka. Śniadamy twarogiem, jogurtem, kefirem i kawą. Wymianę waluty serwuje sobie D., a ja ciągnę forsę a automatu. W banku bardzo poukładana cisza. Dominują ładne Rosjanki. Jedna przechadza się ostentacyjnie, kręcąc biodrami. Oбмен валюты na dole. Trafiamy na kolejkę – starsza pani czeka na wejście do pomieszczenia oddzielonego od głównej części banku. Tam robią transakcje. Mężczyzna długo stamtąd nie wychodzi. Otwiera się druga kasa i jest szansa, że nie spóźnimy się na spotkanie. D. znika za plastikowymi drzwiami i za chwilę wychodzi z rosyjską walutą. Po schodach na górę. Starsza pani nas przepuszcza.

Pędzimy na wykład, szukając sali. Gubimy się w plątaninie korytarzy. Tu stara część szybko przechodzi w nową jakby bez ładu i składu. W dół i w górę między studentami i wykładowcami. Dzwonek jak na lekcje. Czas, czas. Powinienem rozpocząć swój wykład, a my z D. pogubieni i trochę bezradni. Nagle pojawia się pani dziekan i z uśmiechem prowadzi do sali, gdzie jeden student, a potem wchodzi niewielka grupa, a potem jeszcze jedna. Częstujemy studentów piernikami. Wykład.

© Maciej Wróblewski