Mozolny i intensywny proces korekty Niemożliwości Piety angażuje zarówno intelekt, jak i wyobraźnię. Nie dałoby się w żadnym wypadku zredukować go do przewidywalnych, technicznych ram: jak już to podkreślałem przy innej okazji, korekta w sensie technicznym zamysł strumieniowości Piety by zniwelowała i zanegowała. Praca rozpoczyna się od piątej rano i trwa do około dziewiątej, dziesiątej przed południem. Wsłuchuję się w tekst, usiłuję wyłapać jego semantyczne fałsze oraz utrzymać syntaktyczne napięcie muzycznych okresów zdaniowych całości. Praca na powierzchni lokalnego wycinka nieuchronnie musi ulegać w pewnym momencie rozszerzeniu: dostrzegam wówczas cały efekt swojej powolnej redakcji na „szerokich, zróżnicowanych splotach”. Z perspektywy końca sierpnia to rezultat już ponadstugodzinny. Korekta trwa od połowy czerwca i podejrzewam, że opracowanie materiału, jeżeli tylko ulegałby on modyfikacjom przy największej ostrości umysłu, wymagałoby około stu pięćdziesięciu godzin.
Wczoraj w czasie nagrywania wykładu video o Izraelu Szternie natrafiłem na dobry, operatywny cytat z Józefa ben Abrahama Gikatilli dotyczący tkania Tory ze świętych imion Bożych, chętnie nazywanych przez Hebrajczyków kinnujim. Jak obrazowo ujęła to Dorota Brylla: „znaczący jest fakt, w jaki sposób Gikatilla rozumie owo »tkanie«. Odbywać ma się ono poprzez permutacje i kombinacje spółgłoskowe dokonywane na »tkaninie«, na innych Bożych imionach oraz na kinnujim. W efekcie tych procesów – przekonuje badaczka z zielonogórskiego Collegium Neophilologicum – miały się pojawić finalnie hebrajskie zdania Tory”. Wydaje mi się, że aby w pełni uzmysłowić sobie odmienność mojej korekty, wystarczyłoby zestawić jej cel i cel całej kabały żydowskiej. Ja również dążę do czegoś, co byłoby powieściowym destylatem Pisma, czyli „finalnymi hebrajskimi zdaniami Tory”. Także ja dokonuję tego przy pomocy permutacji i kombinacji wielu rzędów naraz. Korekta staje się jądrem procesu twórczego, a powieść staje się Torą. Powieścią de facto imion Bożych. Należy je z grozą enumerować, a następnie synonimizować. Tak, napisałem Niemożliwość Piety – jednak w pewnym sensie korektuję już nie Pietę, a Torę. Niemożliwość Piety zyskuje w ten sposób swój niepowielalny i spersonalizowany, półkanoniczny już cień.
© Karol Samsel