Od ponad tygodnia czytam wywiady Francisa Bacona z Davidem Sylvestrem (w całości po angielsku, rok temu wydał je Thames & Hudson). Dzisiaj jednak postanowiłem dla odmiany połączyć lekturę Bacona z dokumentem o Zapasiewiczu z 1999 roku. Wnioski zaskoczyły mnie samego i sprowokowały do refleksji – czy istnieje coś takiego, jak polska kultura twórcza? Po obejrzeniu rozmów z Zapasiewiczem odnoszę wrażenie, doprawdy, trudne do przezwyciężenia, że owszem, istnieje, jest wszakże widocznie ograniczona przez rytuały gildii, warsztatów, rzemiosła. Bacon zwierza się Sylvestrowi z marzenia, by odzwierciedlić wnętrze jamy ustnej (jej kolor, powierzchnię oraz fakturę) równie wiernie, jak Monet eksponujący Impresję, wschód słońca. Chociaż „wierność” nie jest tutaj właściwym słowem, szłoby raczej o słowo „poignant”, ewidentnie przez Bacona nadużywane – o dojmujący rodzaj obrazowania.
Mam silne poczucie, że gdyby zobaczył Trzecią część nocy, Bacon byłby nią zafascynowany. Rozchylone usta i okrwawiona twarz Małgorzaty Braunek to idealne spełnienie i odwzorowanie jego marzeń o metafizyce krzyku – Żuławski nawiązuje w scenie do obrazu zakrwawionej piastunki z Pancernika Patiomkina, ten sam kadr inspirował Bacona, gdy w 1953 roku tworzył portret papieża Innocentego X. Być może kiedyś zdołam napisać coś w rodzaju noweli albo dramatu-jednoaktówki o fikcyjnym spotkaniu-rozmowie, a może nawet kłótni – Bacona z Żuławskim. Wracając do polskiej kultury twórczej, nie jest przecież przypadkiem, że Zapasiewicz nigdy u Żuławskiego nie grał, że filmowym symbolem męskiego obłąkania stała się twarz Teleszyńskiego. Jak wyłamać się ponad prawo gildii? A na co prawu gildii Opętanie Żuławskiego? Na co Opętaniu prawo gildii? Wracając z kolei do punktu wyjścia: na co Opętaniu Zapasiewicz? Na co Opętanie Zapasiewiczowi?
Nie są to dla mnie pytania retoryczne. Chciałbym zobaczyć Zapasiewicza w Opętaniu, tak samo fascynowałoby mnie Opętanie Kieślowskiego, Wajdy, Zanussiego. Pierwszą filozoficzną nadzieją człowieka, matką wszystkich innych nadziei, nawet nadziei religijnych – zawsze wydawała mi się jedność przeciwieństw.
© Karol Samsel