Powiedziałeś jeszcze, by tym bardziej udobitnić swoje stanowisko, o apostolstwie literatury. Mój Boże, jak chciałbym stać się uczestnikiem Dziejów Apostolskich literatury, nie ich prokuratorem. Chciałbym paulizmu, nie piłatyzmu. Chciałbym być Bartłomiejem, Janem, Markiem, Łukaszem, Piotrem, wreszcie Pawłem z Tarsu, nie Piłatem. Ale tylko umycie nóg pozostaje chrztem pokory, umycie rąk to skok, upadek, runięcie w przeciw-chrzest, w coś dechrystianizującego z fundamentu. Interesuje mnie piłatyczna historia literatury i piłatyczna historia poezji. Fascynuje mnie możliwość piłatycznego Norwida i piłatycznego Conrada. Piłatyczna teoria literatury wreszcie – to moje spektrum spojrzenia na dzieło literackie. Kiedy uprawiam kokieterię wobec swoich słuchaczy albo czytelników, a kokietuję retorycznie, bezinteresownie, kokietuję quaemodo Pilati, na sposób piłatyczny. I żaden inny. Prowadząc warsztaty literackie, uczę piłatyzmu, wychowuję młodych Piłatów, lub w najlepszym wypadku: dbam o rozwój piłatycznego pierwiastka młodych Pawłów z Tarsu. Kim więc jestem?
Twórczość? Twórczość jest dla mnie wyrzucaniem siebie w powietrze, aby w rozbitej na skutek upadku, oddziaływania siły grawitacyjnej cząstce odnaleźć Dobrą lub Złą Nowinę o sobie samym. Poezja to dla mnie, Karola Samsela, pokrwawiony kod genetyczny, bowiem tylko pokrwawiony, rozbity, przystrojony w wieniec z ciernia, nim rozszarpany, rozplątany na cztery strony świata, po orficku zmiażdżony – raz ustalony w sobie genom – uwalnia z siebie język prawdy. Twórczość jest więc samobójstwem. Przekraczaniem, aby dotrzeć do tej części siebie, która nie jest jeszcze dotknięta chorobą niewolniczą. Wykrwawianiem się w więzieniu celi, by sprowokować tych, którzy mogą mi dać wolność, wynieść mnie na zewnątrz. Akt twórczy, o który pytasz, jest głębokim, przesadnie głębokim podcinaniem sobie pęcin, by zjawił się ktoś – Bóg, gospodarz, naczelnik aresztu, Godot, Wielki Inkwizytor, plantator, hodowca, nadzorca, ogrodnik, lekarz, weterynarz, konstabl, kolonizator, pracownik ambasady, dyplomata, cieć, gospodarz domu, ubezpieczyciel, komornik, natchnienie, język ognia, język deszczu, anty-język – który mnie uwolni, wyda z powrotem odległemu światu, zezwoli na wyniesienie na słońce i powietrze.
© Karol Samsel