Przygotowując się do niewielkiego szkicu o Marii Janion (umarła w drugiej połowie sierpnia), wracam do pojęcia ironii tragicznej widzianej jej oczami. Może to właściwy trop, który pozwoli zrozumieć mi nieco więcej z dotknięcia Autodafe. Czy mogło się powieść, czy mogło mi się udać – wytworzenie w Autodafe odczucia ironii tragicznej? Czy ironia tragiczna byłaby zdolna uzasadnić całą tego poematu motywację? Niewykluczone, że tak. A jeśli tak, byłaby to kwintesencja ponowoczesnej ironii tragicznej, przecież nie tylko jej pierwiastek – Autodafe do dzisiaj pozostaje niezamkniętym, pięcioczęściowym projektem, z którego wydałem zaledwie trzy części, a to niemało, to materiał na porażkę stylu lub (właśnie) na jego kwintesencję, z pewnością nie na spierwiastkowanie. Owszem, wzbraniałem się przed wiązaniem poematu z tak konserwatywnym słownikiem literackich pojęć, jak ten, w którym dałoby się znaleźć ironię tragiczną. To prawda, jak pisał jeden z krytyków Autodafe, że w histerycznym krążeniu wokoło przebranych środków wyrazu poszukiwałem formuły dla antykanonu. Ale być może jedno wcale nie przekreśliło drugiego? Może staroświecką ironię tragiczną da się połączyć z antyliterackością, antysymbolicznością – i ona także, może bardziej niż wymyślne kontrpojęcia, wykoncypowane przeciwkategorie, uzmysłowi mi ponowoczesny charakter poematu.
Choćby i to: niewiele tygodni temu czytałem artykuł o ateńskich procesach o bezbożność. Czy nie tym właśnie jesteśmy, przynajmniej ta buntownicza część z nas – tautologią ze świętokradczej listy oskarżeń, a nasze przekroczenia granic moralności czy smaku czy nie są refrenami poprzednich obraz: obrazy czasów antycznych i przedantycznych oraz obrazy czasów ostatecznych i przedostatecznych nie tylko przeglądają się w sobie jak w lustrze, lecz także (nawet) doglądają siebie troskliwie nawzajem, obramowując nas w przewrotny i niewidoczny sposób: nad naszymi głowami oraz pod naszymi nogami, setki stóp nad ziemią i pod ziemią. Choćby autodafe Ajschylosa: musiał uchodzić z Aten, naruszywszy tajemnice misteriów Cerery. O co innego współcześnie by chodziło, jeżeli nie o to samo? Cała rzecz w ustaleniu, czym dzisiaj byłoby onus probandi indywidualnego pisarskiego autodafe, tzw. misteria Cerery (pozostańmy przy tej nazwie), ale misteria Cerery naszych czasów, i tym samym, na czym polegałby argument o upadku pisarza czerpany z misteriów Cerery, do tego, czy misteria Cerery mają jeszcze jakikolwiek związek z ortodoksją religijną lub kapłańską, czy też wręcz przeciwnie – zostały zsekularyzowane bądź sfetyszyzowane? I jeszcze może zapytajmy o to, w jaki sposób ich, misteriów Cerery tajemnice – narusza się skutecznie, a także nieodwracalnie? Ale to wszystko to temat (wiemy przecież dobrze) na inne już rozmyślania.
© Karol Samsel