Dziś, 4 czerwca, wzięłam stary koszyk kuchenny z pewnymi rzeczami i postanowiłam przeznaczyć go na inne rzeczy. Pod recepturami ziołowymi, dwoma pudełkami zapałek i białymi świecami znalazłam dwa święte obrazki i pocztówkę z reprodukcją obrazu Karla Walsera „Auf dem Balkon” z 1900r., a na odwrocie, ręką Henryka Berezy napisane 4 czerwca (!!!) 2004 r: wybacz dezinformację w liście, nie choruj, z pozdrowieniami z balkonu - Henryk.
Był to czas, kiedy rosło w domu i na balkonie dużo roślin, wszystko się od nich zaczynało, wiedziałam o nich wszystko i pisałam o tym do Henryka, był to też czas pisania do „Księgi ocalonych snów” rozdziału o Wacławie Niżyńskim, którego nazwałam snem świata. Pisząc, że Niżyński, leczony w psychiatryku przez 30 lat przestał mówić, sama zachorowałam na stracenie głosu i wtedy właśnie zadzwonił Henryk z jakąś wiadomością, i nie mogłam mu odpowiedzieć nawet szeptem, może dlatego wysłał mi potem tę kartkę.
Niżyński przestał mówić i prawie przestał się poruszać, dla świata praktycznie przestał istnieć, ale dla mnie wyglądało to raczej jakby zatrzymał świat, nie mówił, ale tym samym mówił światu nie, gdyż niemówienie nie oznacza niekomunikowania.
Tę kartkę znajduję teraz, 4 czerwca 2016 roku, dokładnie 12 lat później, z przejęciem, że coś chce się ujawnić w taki właśnie sposób.
Odnajduję list Henryka dwa dni wcześniejszy, smutny, radosny, zabawny, nie rozpoznaję dezinformacji, jest opisany sen i są te zdania: śnią mi się wszelakie niemożliwości, których nie da się zapisać, ponieważ jest w nich niewyobrażalność i niewyrażalność, choć moja wyobraźnia na coś takiego sobie pozwala, stawiając moją świadomość pod ślepą ścianą.(…). Piszę Ci o tym zamiast o czym innym, równie prawdziwym, ale bolesnym i nie do opisywania. Wierzę, że te moje mętności zrozumiesz - chyba rozumiem, w każdym razie pamiętam, że można rozmawiać snami, dziś ta pramowa snowa porusza czas zatrzymany i ja też jestem tym bardzo poruszona.
© Marta Zelwan