Jesienią 1999 roku wracałam z wieczoru poetyckiego z Bremy do Paryża. Po wyjściu z pociągu na Gare de Lyon dopadła mnie spora grupa antyterrorystów z psami. Brutalnie zaczęła mnie legitymować po czym otwierać i przeszukiwać moje bagaże. Wywarło to na mnie rodzaj szoku. Być potraktowanym jak terrorysta podczas gdy w mojej walizce oprócz sukni wieczorowej były jedynie moje wiersze. Chyba że ową bombą miał być przygotowywany wtedy do druku tomik „Smycz”. Długo stałam nieruchomo, jak w jakiejś katatonii zanim dotarło do mnie, że sobie poszli a ja mogę spokojnie wracać do mojego mieszkania na Bastylii. W taksówce zaczęłam płakać. Czułam się jakby ktoś splunął mi prosto w twarz. Paryż miasto moich marzeń stało się miastem mojego upokorzenia. Poczułam się obco. W mieszkaniu zostawiłam bagaże i pobiegłam do „mojej kawiarni” by odreagować całe to zdarzenie. Wzięłam ze sobą zeszyt z czerwonymi okładkami, czułam i wiedziałam, że to zdarzenie stanie się bodźcem do napisania tekstu. Nie myliłam się w pół godziny powstał wiersz „Cd” z tomiku „Płonący tramwaj” (2001). Zaczynał się: Byłam przeklętą dziewczynką. I tak się wtedy czułam. Ale przeklęta czułam się również w Polsce. Nie pasowałam ani do proponowanego mi świata, ani do koterii jakie wówczas panowały, ani nawet do prostych zajęć egzystencjalnych jakimi są miłość, przyjaźń czy przywiązanie do drugiego człowieka. Wszystko było mi obce i wrogie i dałam temu wyraz w wierszu. Co ciekawe wiersz był kontynuacją wiersza „Wstęp” z tomiku „Hazard” (1995), zaczynający się od słów: Byłam małą dziewczynką, a kończący się słowami: Ciąg dalszy nastąpi. I oto powstał Cd z daleka od miejsca powstania tego pierwszego wiersza gdzieś na bruku paryskim. Siedziałam przy kawiarnianym stoliku paląc papierosa za papierosem a słowa wypływały ze mnie jak rwąca rzeka. Słowo o słowo uderzało jakbym uderzała w drzwi budynku historii. Czy było przypadkowe że wiersz powstał na Bastylii? Czyżby miał być jak zburzenie murów które mnie otaczały? Te przezroczyste mury, przez które nikt nie mógł się do mnie przedostać. Mury, które oddzielały mnie od tego co kojąco powszednie. Mury wzniesione z odrzucenia i nieprzystawalności. Mury, za którymi był ten lepszy świat.
© Ewa Sonnenberg