Wiersz o Racheli z tomiku „Kraina tysiąca notesów” (1997) jest współczesną wersją nieustającego podążania do Ziemi Obiecanej. Obietnica w tym wierszu, choć nie pada to słowo, jest namacalna a nawet bezcenna. Ziemia, do której zmierza jest nieodkrytym i zagadkowym lądem. Takim, na którym mogłaby pewnie stanąć i po prostu być sobą. Lądem, na którym wreszcie odnajdzie siebie. Ten wiersz najpierw zapisałam jak prozę. Jedna z moich prób pisania prozy zakończyła się i tym razem kolejnym wierszem. Czy ten wiersz nawiązywał do pewnego zdarzenia z roku 1993? Jechałam pociągiem na kolejny wieczór poetycki. Byłam gdzieś między Warszawą a Olsztynem gdy nagle odczułam coś dziwnego. Przeniosłam się gdzieś i zobaczyłam samą siebie. Była noc, ja siedziałam skulona przy ogrodzeniu z drutu kolczastego. Miałam ogoloną głowę i więzienny strój na sobie. Co chwilę miejsce w którym siedziałam oświetlało światło. Było jak pies , który węszy po śladach za swoją ofiarą. Byłam małą zahukaną żydówką, śmiertelnie przerażoną bliskością śmierci. Widzenie to trwało dość długo, na tyle by to wszystko dokładnie zobaczyć. Zobaczyć i przeżyć raz jeszcze. Jakbym wróciła się do któregoś z moich wcieleń. Nie czułam lęku raczej zadziwienie i zaciekawienie. Skąd pojawił się ten obraz? Nie wiem czy przeżyłam. Czy udało mi się zbiec z tego koszmarnego miejsca. Potem znów znalazłam się w pociągu powtarzając swoje wiersze przed występem. Znów wróciłam do rzeczywistości. Obok mnie siedział Andrzej Pańta, który towarzyszył mi w moich artystycznych podróżach. To on organizował te wszystkiego poetyckie występy, w których brałam udział i jako poetka i jako pianistka. To on organizował mi w tamtym czasie tourne poetycko – muzyczne po Polsce. Andrzej Pańta był najbrzydszym mężczyzną świata i najbardziej odjechanym. Przyjaźniliśmy się a raczej on kreował mnie na poetkę. To on czuwał nad moimi pierwszymi publikacjami w pismach literackich. Sporo mu zawdzięczam, choć nasze drogi się rozeszły. Pociąg jechał z naszą pasją pisania wierszy a ja przypomniałam sobie rozstanie z moim pierwszym chłopakiem, który powiedział mi „Ty żydowska dziadówko!”. Słowa te utkwiły mi w pamięci. Z pokorą spuściłam głowę i nic nie odpowiedziałam. Nie miałam szans z tym człowiekiem, który właśnie na zawsze się ze mną żegnał.
© Ewa Sonnenberg