Byłam daleko od domu, w chłodnej i hermetycznej Szwecji. Miałam stypendium twórcze na Gotlandii gdzie pisałam pewien prozatorski projekt i nic nie wskazywało na to, że napiszę choćby jeden wiersz. Życie na wyspie dzieliłam między obcowaniem z morzem, zupą rybną w pobliskiej restauracji, spotkaniami z bezdomnym Czarownikiem z Wyspy a czytaniem wierszy w języku angielskim. Nic dziwnego była tam taka biblioteka, która była poświęcona wyłącznie poezji. Mały pokoik, gdzie na półkach były tomiki z całego świata. Przesiadywałam w tym magicznym pokoju i odkrywałam jak poezja przemierza świat i jak na wszystkich szerokościach geograficznych staje się właściwie tym samym: używaniem wrażliwości do odkrycia tego, co przesłonięte. Myślałam jednak prozą, którą wtedy pisałam – „Miejsca, od których się zaczynam”. Nic nie wskazywało na to, że pojawi się poezja. A jednak pojawił się wiersz. Nie wiem dlaczego, ale obecność morza sprawiła, że przypływał i odpływał w moich myślach. Był to wiersz niezaplanowany, który był jak olśnienie. „Kryształ” z tomiku „Hologramy” (2015) klarowny i przejrzysty. Tak jak klarowna bywa samotność. Tylko morze i ja. Trud stawania się w pojedynkę. Na plaży pozostawiałam ślady, które nigdy nie prowadziły w moją stronę. Na wyspie spotykałam dziwnego człowieka, którego nazwałam czarownikiem. Zapytał mnie: kim jesteś? Ja odpowiedziałam: poetką. A on, że teraz wszyscy podają się za poetów. Przez chwilę wydawało mi się, że on jest mną, a ja jestem nim. Ale to bycie nim nie było mną z tu i teraz, ale sprzed trzydziestu lat, gdy byłam młoda i beztroska. Dziwne to było odczucie. Można by obliczyć z jakiej gwiazdy światło biegnie do nas przez te trzydzieści lat, może wtedy nasze spotkanie byłoby bardziej zrozumiale. Stawiałam stopy na plaży, gdzie kiedyś pojawiał się Bergman. Chłód kamieni, ale te kamienie były bólem. Nie wiem dlaczego, ale były bólem. Czułam ich ból idąc na bosaka kamienną plażą. Wiersz „Kryształ” jest ścisły i wykalkulowany jak filmy Bergmana. Wiersz „Kryształ” jest jak kompozycja renesansowych mistrzów, gdzie pojawia się postać wpisana we wzór matematyczny. Nie wiem skąd się wziął we mnie ten wiersz, tak jak nie wiem skąd się wziął Czarownik z Wyspy.
© Ewa Sonnenberg