SEXY, MMM? AND FOR YOU MADAME?
To złośliwość czy żart? Kochany, lubię twoje aksamitne marynarki, odlotowe okulary, papieros w palcach i inne takie gagety, które usiłują mi wmówić, że jesteśmy na planecie Ziemia. Okey, niech będzie. Kochany, jesteśmy tylko zdarzeniem. Niczym więcej. Jakimś punktem w czasie na dwóch różnych szerokościach geograficznych. Nawet nie wiemy w jakim czasie? W czyim imieniu ZADZIAŁAŁ przypadek? W jakich okolicznościach zauważymy wzajemne podobieństwo? Alfabet dla wtajemniczonych. Nikogo przy nas nie ma. Jesteśmy więźniami materii. Bramy, które zamykają przed nami. Bramy, których nie chcą otworzyć. Ktoś krzyczy, błaga o klucze, ktokolwiek, ktoś, ktokolwiek, chłodne spojrzenie. Wyrok? Zemsta? My nie mamy czasu na seksualność „Loving the Alien”? Bowie zwierza się: I love sex, ja zwierzam się: I hate sex. Sex jest wynikiem błędu, który w desperacki sposób usiłujemy naprawić. Właśnie zdradziłam cię z wszystkimi gwiazdami na niebie, właśnie zatańczyłam z wszystkimi tancerzami Bejarta, właśnie odczułam światła reflektorów razem z tancerkami Piny Bausch. Co ty na to? Kochany ty nie jesteś artystą, ale twórcą nowego języka. Jesteś matematykiem lingwistycznym najnowszej generacji. Artyści to ci chłopcy od Bejarta. I ten jeden boski: Jorge Donn. Coś macie ze sobą wspólnego. Jego piękno jest tak ponadświatowe jak twoje piękno. Jego taniec jest jak modlitwa. Twoja muzyka jest jak muzyka gwiazd. Jego taniec jakby ocierał się o coś boskiego. Twoja muzyka to jak bezpośredni przekaz Boga. Czym to jest? Nie potrafię tego wytłumaczyć. Każdy milimetr ciała zapowiada coś nierealnego, a jednak istniejącego. Ten tancerz, ten chłopiec, to dziecko swoim tańcem było/jest tak blisko Boga. Ten człowiek z gwiazd, ten kameleon, ten chłodny książę był/jest tak blisko mnie. Ale nie wiem czy potrafiłabym go nawet dotknąć.
© Ewa Sonnenberg