Zima. Stoimy przed zdjęciem. Wdychamy i wydychamy
nieskrępowane wspomnienia. Narażamy się klaunom
albo lgną do nas matki, łykające leki na bezsenność.
Odmówię kilka wierszy.
Wymaluję czerwone kwiaty.
Stosy gazet. Ogniwa. Moczone w indyjskiej herbacie.
Łańcuch pleciony czyimś losem, błysk w oczach.
A może chodziło o nostalgię? Klamki umazane pianką do golenia.
Późniejsze krzyki. Łódź, którą zapamiętałaś z morskiej podróży.
Była długa, jakby z dwóch krańców, dwóch krain.
Coś w tym wszystkim się nie zgadza, oprócz moich tatuaży i powolnych ruchów
płochliwych kotów. Ich ciemne kontury rozmywają się,
kiedy nie jestem w stanie myśleć. Narażam życie.
Z jakiegoś powodu ludzie proszą, abym śpiewała im do snu,
kołysała ich dzieci, opowiadała bajki. Najlepiej o szczęściu.
© Małgorzata Południak