Dziś względnie krótka wędrówka w czasie. Cofamy się o pół wieku, jesteśmy w Warszawie. Trzy lata – 1964, 65 i 66. Szara noc nad krajem, noc Władysława Gomułki, gdy zgasły już na dobre światła Października. Gdzie przecież wciąż błyszczą liczne ogniki. Swobody, intelektualnej i emocjonalnej. Jednym z nich Kabaret Starszych Panów, Przybory i Wasowskiego. Innym piosenki i widowiska Agnieszki Osieckiej. Złote lata polskiego kabaretu, złote piosenki satyrycznej i lirycznej.
Dostałem właśnie na urodziny Agnieszki Osieckiej i Jeremiego Przybory Listy na wyczerpanym papierze. To drugie wydanie książki (2016), której pomysłodawczynią i opiekunką artystyczną jest Magda Umer.
Po odejściu kolejnej, ukochanej żony Alicji Wirth Przybora, którego „życie jako forma spędzania czasu przestało interesować”, jak pisze Umer: „Wyjął z sekretarzyka dużą brązową kopertę z napisem ‘Agnieszka’ i podał mi ją. ‘Zastanawiałem się, co zrobić z jej listami, i doszedłem do wniosku, że nie jestem w stanie ich zniszczyć. Myślę, że literatura polska by nam tego nie wybaczyła. Zaopiekuj się tym’”. A gdy „Agata [Passent, córka A.O. – przyp. rl] zadzwoniła do mnie [M.U.] z informacją, że znalazła listy Jeremiego do Agnieszki i zastanawia się nad ich opublikowaniem. ‘Wiesz, bo to taka piękna literatura’”, sprawa wydania tych pięknych listów miłosnych była postanowiona. Jeszcze tylko zgoda syna Jeremiego – Kota Przybory i Listy mogły się ukazać.
Historia ich miłości zaczęła się w lutym 1964 (tak mówią listy), a skończyła na dobre w czerwcu 1966 roku (jeśli o uczuciu można powiedzieć, że się skończyło „na dobre”, jak zauważa Umer). Najpierw więcej pisze on, potem sytuacja się odwraca. To zarówno listy w formie tradycyjnej, ale mnóstwo tam małej i większej poezji. Cytaty z ich piosenek, ale także wiersze pisane specjalnie dla Niej, specjalnie da Niego.
Piszą do siebie: „Śpiewaczko moja ucieszna”, „Niewymienna moja na nic”, „Potworze kochany”, „Kochany Książę”, ale też tak po prostu: „Kochany”, Kochana”, „Kochanie”.
Ręcznie, na maszynie, na papierze listowym (którego często brak), na papieru skrawkach. Listy, telegramy, pocztówki, widokówki. Piszą z sąsiedniej ulicy, z Włoch, z Anglii, Francji i Szwecji. W domu, w pociągu, w lesie, w parku, na plaży. Rano, wieczorem, w środku nocy. Piszą po rozmowie telefonicznej i na tę rozmowę często rozpaczliwie czekając. Są czuli, ale nie czułostkowi.
Pisze ona:
„Dookoła noc się stała
księżyc się rozgościł,
jeszcze ci nie powiedziałam
wszystkich słów miłości,
jeszcze z tobą nie zdążyłam
na najdalsze gwiazdy,
jeszcze ci nie wymyśliłam
najpiękniejszej nazwy”...
I on:
„Nie, nie pójdę tej wiośnie
na rękę!
Serce w żadną mi nie wrośnie panienkę!
– Za to darzę cię estymą
nareszcie!
– Zakochałem ja się – zimą,
już wcześniej”...
Agnieszka odeszła w 1997 roku, Jeremi siedem lat później. Dwa ogniki zgasły.
Z tamtych lat nie ma już z nami Kaliny Jędrusik, Ireny Kwiatkowskiej, Krystyny Sienkiewicz, nie ma Mieczysława Czechowicza, Jerzego Wasowskiego, Edwarda Dziewońskiego, Bronisława Pawlika, że wymienię tylko niektórych. Niedawno żegnaliśmy Wiesława Michnikowskiego, Alinę Janowską. Odchodzą. Mam wrażenie, że po nich pustka. Zostają programy, nagrania TV, płyty. I listy. Jak te na wyczerpanym papierze.
listopad 2017 r.
© Ryszard Lenc