19.11.20 Łódź / Szczecin / Wrocław
Spotkanie w ramach „Szczecińskiego Przeglądu Literackiego FORMA” oraz „Czwartków Literackich 13 Muz” (online) z Bogusławem Kiercem, autorem wydanego przez FORMĘ i DK13MUZ zbioru esejów „Płomiennie obojętny (o chłopcu, który chciał być Bogiem)”, prowadzi Damian Romaniak.
„Płomiennie obojętny” to książka o Julianie Przybosiu. Ten bardzo intymny, pełen emocji esej, a właściwie eseistyczny poemat, adresowany jest również do wszystkich, którzy kochają poezję. Dlaczego właśnie Przyboś?
– Bo zawdzięczam mu życie. To sprawa skuteczności, oddziaływania poezji. Poeci, których poznawałem, byli dość odlegli od niego. Był wśród nich Gałczyński. Tęskniłem do takiego wyrażenia się w poezji, które jednocześnie byłoby zmysłowe, iluminacyjne, epifanijne. Poznawałem Przybosia w przyjaznych mu anegdotach jako mądralę w oczach innych mądrali. W liceum dostałem jako nagrodę „Teorię widzenia” Władysława Strzemińskiego, z przedmową Przybosia. Mocno we mnie wniknął ten typ patrzenia na malarstwo. Wkrótce przeczytałem wiersz JP „Wstęp do poetyki”. Byłem wstrząśnięty, ponieważ znalazłem w nim to, co chciałem wysłyszeć, wydobyć ze świata, który mnie otaczał. Niewiele później trafiłem w księgarni na tomik „Próba całości”. Objawił mi się w nim poeta, o jakim marzyłem.
– Ośmieliłem się napisać list do Przybosia z moimi poetyckimi pierwocinami. Jego odpowiedź oszołomiła mnie. Czytałem ją jak list miłosny. Tak się zaczęła nasza korespondencja. Wkrótce na zaproszenie poety spotkaliśmy się w Warszawie – w Domu Literatury, a potem w jego domu, tak jakbyśmy się od dawna znali. Poznałem wtedy Utę, która wróciła z przedszkola.
Mistrz czy przyjaciel?: – Oczywiście Mistrz. Przyboś przedstawiając mnie innym poetom, mówił: „Jesteśmy w przyjaźni”. Mocno pamiętam to określenie, bo dla młodzieńca-licealisty było ono jakimś rodzajem naznaczenia, błogosławieństwa. Podobnie przeżyłem dedykację Jerzego Ficowskiego: „Młodszemu (odrobinkę) koledze”. Nie mógłbym powiedzieć o Przybosiu jako o starszym panu, bo było w nim coś chłopięco zawadiackiego. Zawsze rozmowa z nim była bezpośrednia, bardzo często dowcipna, choć był on w mojej hierarchii największym poetą, prawie Panem Bogiem. Zawsze śmieszyły mnie jego portrety jako człowieka kostycznego, zasadniczego.
Rozmowa schodzi na tom szkiców Kierca z 1976 roku „Przyboś i”: – To trochę egzaltowane świadectwo tamtego czytania i przekonania, że poezja jest najważniejsza w życiu. Spotkałem dwóch poetów, dla których poezja była racją życia. To właśnie Przyboś oraz Rafał Wojaczek.
Kluczowe w nowej książce („Płomiennie obojętny”) jest doświadczenie mistyczne. Przyboś jako kilkunastoletni chłopak doznał wizji anioła: – Byłem po lekturze książek księdza Włodzimierza Sedlaka. Jego bioelektroniczny model świata i świadomości ogromnie mnie przekonywał do zmartwychwstania. Ważne były dla mnie również teksty biblijne, zwłaszcza świętego Jana – z Nowego Testamentu. Jakoś mi się łączyły wypowiedzi księdza Sedlaka, świętego Jana i Juliana Przybosia. To – można powiedzieć – „ewangelie światła”.
– Przyboś unikał słowa Bóg, podobnie jak słowa śmierć. Jego młodzieńcza nienawiść do Boga ma bardzo ciekawy znak. Trudno nienawidzić kogoś, o istnieniu kogo się wątpi czy też w ogóle nie bierze się go pod uwagę. Kiedy poeta pisze o swoich przeżyciach związanych z katedrą w Chartres czy Notre-Dame, to są fenomeny, które jednocześnie go przerastają i w jakiś sposób wtapiają się w niego. Przychodzi mi tu na myśl doświadczenie negatywne Micińskiego.
Tematyka rozmowy coraz głębiej wchodzi w problematykę metafizyczno-mistyczną. Mowa o pojęciu „ciemnej nocy duszy” u świętego Jana od Krzyża. W poezji Przybosia jest opozycja jasność – ciemność, a sam poeta kojarzy się nam jako „niosący światło”, ale „noc ciemna” jest u niego również obecna i jawi się expressis verbis. Poeta odwoływał się także do doświadczenia mistycznego Słowackiego. Rozmówcy zajmują się teraz problemem metafizyki w literaturze, funkcją poezji mistycznej oraz rozróżnieniem ekstazy poetyckiej od ekstatyczności. Najważniejszym słowem w twórczości Przybosia okazuje się zaimek „ty”, bo – według Kierca – dopiero przez „ty” mamy jakiś ogólny plan „ja”.
Stosunek Przybosia do komunizmu?: – Był on bardzo naiwny i trochę podniosły. Poeta po wojnie poparł kumunizm, pisał socrealistyczne wiersze. Po rewolucji węgierskiej 1956 roku rzucił legitymację partyjną. Po marcu ‘68 jego stosunek do władzy był bardzo krytyczny. Gdyby dalej pozostał w tym kłamstwie, nie mógłby tworzyć, bo we wszystkim był przede wszystkim poetą.
6 października minęło pół wieku od śmierci Juliana Przybosia. Kim on jest w życiu Bogusława Kierca?: – Wracają do mnie jego wiersze. Wraca obecność kogoś, kto jest blisko w bardzo wielu wymiarach. Udziela mi się Przyboś zewsząd i z jakiegoś zawsze i nigdzie. Mógłbym ten sposób doznawania nazwać inaczej – miłością.
Nad czym poeta teraz pracuje?: – Wkrótce ukaże się nowy tom poezji pt. „Atrakcje i nieszczęścia dla chwilowo żywych”. A potem planuję eseje, sztuki oraz pokaźny tom wierszy zebranych.
© Marek Czuku