6.05.21 Łódź
Kolejne spotkanie online, tym razem w łódzkim Domu Literatury. Gościem jest Kacper Bartczak, amerykanista, poeta, tłumacz, krytyk literacki, łodzianin. Przez meandry jego nowego tomu wierszy i prozy „Widoki wymazy” prowadzi Rafał Gawin. Zalążkiem myślenia o tym zbiorze były pejzaże mentora poety, profesora amerykanisty Jerzego Durczaka, również świetnego fotografa. Wiersze z tomu Bartczaka korespondują z tymi krajobrazami, a zdjęcie autorstwa profesora zdobi okładkę.
Dyskusja kieruje się ku problemowi podmiotowości. Podmiot trudno się odnajduje w tych wierszach, natomiast jest silnie obecny w prozach. Ten tom jest wersyfikacyjnie intensywny, wersyfikacja musi – według KB – pracować i być związana z brzmieniem i znaczeniem. Autor zdaje sobie sprawę z tego, że ta forma może niektórym czytelnikom sprawiać trudność. Potem czyta kilka swoich wierszy. To lingwistyczna „jazda bez trzymanki”, realizująca się na wielu poziomach, w różnych rejestrach i warstwach. Pojawia się zabarwiona skrytymi emocjami ironia, zaangażowanie. Z kolei prozy to fragmenty-odpryski z dziennika pandemicznego, zapisy wędrówek po Łodzi. Jest tam duży poziom gęstości i mocno zaznaczone „ja”.
Autor-naukowiec sprawdza w praktyce swoje teorie już jako pisarz. Jego zdaniem wiersz nie może przyzwolić na to, że istnieje coś poza nim, że może uciec od wieloznaczności. Zapis jest jedyną rzeczywistością i jest umowny. Nie wiadomo, co jest dosłownością. To, co nazywamy literaturą, jest grą. Nie wiemy, gdzie jesteśmy, a rzeczywistość jest wielowymiarowa. Zapis literacki usiłuje za tym nadążyć. W obrębie tej gry zawsze wraca pytanie: gdzie my jesteśmy, gdzie jest podmiot? Literatura zawsze jest i powinna być fikcją. Tę grę z własną fikcyjnością wymyślił Gombrowicz. Ważny w Polsce był John Ashbery, gdyż przeniósł tutaj dyskusję na temat tożsamości autora i miejsca podmiotu (w czasach, gdy on pisał, dominowała liryka konfesyjna). Podmiot zawsze jest sztuczny. Autor zostaje z niczym, ale czasem pozostaje mu jakaś poświata. Może coś ginie, ale nie bezpowrotnie, bo zostaje ślad, choćby w zapisie.
Kacper Bartczak wprowadził do języka polskiego troje amerykańskich poetów: Charlesa Bernsteina, Rae Armantrout i Petera Gizzi. Są oni bardzo popularni w środowiskach młodopoetyckich. A na koniec, ku zaskoczeniu prowadzącego, poeta przyznaje się: „Jestem romantykiem”.
© Marek Czuku