27.08.18 Edynburg
Dzisiaj zwiedzamy edynburskie muzea. Na pierwszy ogień idzie bardzo bogate w eksponaty Narodowe Muzeum Szkocji (National Museum of Scotland). Mieści się ono na ośmiu poziomach. Oglądamy więc wszystko, co jest związane z historią kraju (ale nie tylko), a więc szkielety dinozaurów, zabalsamowane zwierzęta (jaka wielka jest ta żyrafa), przedmioty codziennego użytku z różnych epok (szkło, ceramika, metal). Inne wystawy eksponują historię komunikacji, ubioru i mody, a także nauki. Jest też miejsce dla odległych kultur (m.in. z rejonu Pacyfiku i Afryki), ale również dla pozostałości po dawnych ludach zamieszkujących Szkocję. Natomiast w pobliżu muzeum stoi najdziwniejszy pomnik miasta – Greyfrians Bobby, przedstawiający psa, który przez 14 lat czuwał przy grobie swojego zmarłego pana.
Kolejne miejsce, które odwiedzamy, to bardzo kameralne Muzeum Edynburga (Museum of Edinburgh). Oglądamy tam ciekawe eksponaty z historii miasta: przedmioty codziennego użytku (szkło, ceramika), militaria, sztychy z pejzażami miasta etc. Po wyjściu z muzeum robię sobie zdjęcie z cyklu „między nami poetami” przy stojącym na chodniku pomniczku szkockiego rymopisa, Roberta Fergussona. Żył on w latach 1750-1774 i urodził się właśnie w Edynburgu.
Po mieście przemieszczamy się autobusami City Sightseeing, jako że wczoraj kupione bilety zachowują ważność do dzisiaj. Naszą uwagę zajmuje m.in. mijany po drodze futurystyczny amfiteatr, będący siedzibą nowoczesnego, interaktywnego centrum nauki o Ziemi – Dynamic Earth. A nad nim wznosi się rozległe wzgórze Tron Artura (Arthur’s Seat, 251 m n.p.m.), na które prowadzi szlak turystyczny. Jeszcze tylko szkocka muzyka dudziarza w kilcie naprzeciwko dworca Waverley i wsiadamy do pociągu, który zawiezie nas do Motherwell. Z okna widać w dali pagórki. Dużo soczystej zieleni, ciężkie powietrze.
29.08.18 Motherwell
Chcemy się trochę pokręcić po najbliższej okolicy. Idziemy więc z Dorotą na spacer do pobliskiego parku. Okazuje się on dosyć dziki i gęsty, czym przypomina nieco las. Wokół żywej duszy. Mijamy mały staw i dochodzimy do rzeczki, której na drodze stoi wodospad. W dole żwawo kąpią się kaczki, zupełnie nie zważając na to, że woda jest bardzo brudna. Krążymy jeszcze trochę, błądząc przy okazji, ale w końcu wychodzimy z parku na drogę do domu. To była fajna, niezobowiązująca odskocznia od tych intensywnych dni, podczas których zgłębialiśmy tajemnice Glasgow i Edynburga.
© Marek Czuku