10.12.19 Łódź
Dzisiaj Olga Tokarczuk otrzymuje Nagrodę Nobla. W chłodny jesienny wieczór długo czekam na autobus, którym z trudem przebijam się przez miasto do kampusu Politechniki Łódzkiej. Trochę spóźniony trafiam na piętro biblioteki PŁ, czyli do tzw. Przedsionka Literackiego, gdzie trwa już spektakl poetycko-muzyczny „Podróż”, poświęcony Zbigniewowi Herbertowi.
To spotkanie z autorem „Pana Cogito” odrobinę mniej znanym, bardziej wyciszonym, zamyślonym, podróżującym po wspomnieniach, zachwyceniach, niespełnieniach. Ten Herbert nie przypomina prawie wcale poety, którego najlepiej zgłębiliśmy: ironiczno-intelektualno-kulturowego, niezłomnego, heroicznego. Wiersze interpretują aktorzy: Włodzimierz Galicki i Dymitr Hołówko, a grają Artur Modrzejewski (klarnet basowy i zwykły) oraz Jacek Pietrzyk (klawisze). Na ścianach wiszą kompozycje reprezentanta nurtu realizmu metafizycznego, Mariana Kępińskiego, w których skonfrontował głównie odcienie niebieskiego (niebo, morze), żółtego (plaża, droga, pole) i zielonego (łąka, drzewa).
Ku mojemu zdziwieniu w tak nietypowe dla poezji miejsce przyszło bardzo wielu jej miłośników, bo grubo ponad trzydziestu. Cóż, skoro kiedyś księgi miały trafiać pod strzechy, to teraz nikogo nie powinna dziwić poezja w tramwaju, na siłowni czy w pubie. A ja sam jestem najlepszym dowodem na symbiozę ścisłego z humanistycznym jako pełnoprawny absolwent fizyki i polonistyki.
Wychodzą aktorzy. Kamienie, dachy, włosy naszych domów. Ucieczki i powroty, zapalona lampa, pospolicie okrutna litania słów. Nie umiemy opisywać świata, tylko mówimy do rzeczy czule po imieniu. Bezsenna noc, słowa odległe, rytm serca. Łagodne proste rzeczowniki, słowa, które wypadły z całości. Teraz muzyka – ambitny, profesjonalny jazz. Zmiany tempa, nastrojów, emocji. Zmiany instrumentów: dwa rodzaje klarnetów, syntezator. Spora porcja energii. Oddech.
Poezja refleksyjna. To nie anioł, to poeta. Mały świat wśród drobnych przedmiotów. Formy modlitwy. O moc traconych przez poetę słów i zdań. O owoc czysty obraz słodyczy, bas głębin morza, dziewczynę ślepą jak przeznaczenie, która śpiewa belcanto. Delikatne erotyki. Siedzimy naprzeciw siebie w ciszy sam na sam. Cichy turniej bosych stóp, grube ziarna soli na skórze. Różowe ucho, sarnie oczy, srebrne ryby, róże w czarnych włosach. Nie kocha się przecież moralistów. Inny odbiór poezji Herberta umożliwia interpretacja aktorów, pełna zrozumienia i wyczucia sensów. Mocne głosy, zdecydowana intonacja o różnorodnej gamie uniesień, ale bez zbędnej emfazy.
Proste i szczere podziękowanie dla Pana Boga. Powszedniość, kultura, tajemnica. Prośba o empatię i pokorę. Uwiedzenie światem. Osobista spowiedź oraz pożegnanie. Oryginalne poczucie humoru i pokłady liryzmu. Czułość dla świata, przedmiotów, ludzi. Subtelna pogoda ducha. Złudna podróż na krawędzi nicości. Muzyka trochę się uspokaja, wycisza, by znowu przyśpieszyć. Jazzujący duet przechodzi od tonów studyjnych do bardziej popularnych. Każdy gra swoje synkopujące solówki.
Podróż, szorstkość ziemi. Co zostanie po poezji, po nas? Od razu się czuje, że napisał to naprawdę wielki poeta, o czym świadczy prostota stylu i języka. Oraz wyrafinowana metaforyka, ponadnaturalna wyobraźnia. Dymitr Hołówko zachwyca się, że przedłużeniem takiej poezji jest muzyka. A na koniec kameralnego spektaklu – obowiązkowa sesja zdjęciowa i prośba o muzyczny bis. Publiczność jest zachwycona.
Propagowanie poezji zazwyczaj napotyka różnego rodzaju trudności. Pytam więc Włodzimierza Galickiego, który jest ojcem założycielem Przedsionka Literackiego, czy Polacy potrzebują liryki?
WG: – Ludzie żyją poza sferą potrzeby poezji, są na nią obojętni. Można powiedzieć, zachowując w porównaniu tym odpowiednie proporcje, że podobnie jest z wiarą i Panem Bogiem. Po spotkaniach tego typu, które prowadzę od lat, podchodzą do mnie różne osoby i mówią, że to jest to coś, czego chcieli, tylko nie zdawali sobie z tego sprawy. Nagle odkryli w sobie takie potrzeby. Moim celem było zawsze pokazywanie rzeczy najważniejszych w życiu każdego człowieka, a więc piękna, mądrości, dobra. By ludzi wzruszyć, otworzyć im uszy, serca. I tu dostrzegam rolę poetów, bo widzą świat z innej perspektywy, gdy nagle się okazuje, że to, co nas otacza, wcale nie jest tak bardzo oczywiste.
© Marek Czuku