24.08.18 Glasgow
Chcemy dziś dokładniej poznać Glasgow, jedziemy więc na dworzec autobusowy – Buchanan Bus Station, który jest naszą bazą wypadową. Po drodze zahaczamy o Galerię Sztuki współczesnej (Gallery of Modern Art), przed budynkiem której stoi okazały pomnik admirała Wellingtona, z drogowym pachołkiem na głowie (nikt z tym nie walczy, wychodząc chyba z założenia, że to dowód na poczucie humoru mieszkańców). W galerii od razu trafiamy na jedną z wersji słynnej pracy Andy Warhola z puszką zupy Campbella, a potem mocno się zadziwiamy instalacją, w której dominuje pomięta, przezroczysta folia.
Na prostokątnym placu Jerzego (George Square) wsiadamy do czerwonego, piętrowego autobusu City Sightseeing, który obwozi turystów wokół miasta, zatrzymując się na 21 przystankach (można na nich wysiadać, a potem za jakiś czas kontynuować jazdę). Nasza czwórka (Dorota, Ania, Dawid i Marek) zajmuje najlepsze miejsca na górze, zaraz za przednią szybą. Dostajemy słuchawki, przez które możemy słuchać w kilku językach narracji na temat mijanych miejsc. Na szczęście jest też polski. Na placu stoi kilkanaście pomników zasłużonych dla Szkocji mężów. Niestety, stale ich głowy okupowane są przez mewy i gołębie, co skutkuje spływającymi, białymi pasmami odchodów.
Ruszamy. Mijamy najważniejszy zabytek Glasgow, średniowieczną katedrę św. Mungo, ale nie wysiadamy, bo wrócimy tu jutro. Miasto zostało założone w VI w., a jego nazwa znaczy po celtycku „zielona dolina”. Dziś, podobnie jak moja Łódź, szuka ono swojego współczesnego, postindustrialnego charakteru, po załamaniu się licznych gałęzi przemysłu. Za oknem przesuwają się przed nami porządne gmaszyska muzeów, galerii, uniwersytetów, banków. Widzimy najwyższy budynek kina na świecie – Cineworld. Panuje tu mieszanina stylów architektonicznych, starych i nowych.
Jedziemy teraz wzdłuż rzeki Clyde. Wysiadamy tam, gdzie wpada do niej rzeczka Kelvin, przy Riverside Museum, zajmującym nowoczesny, biały budynek, o linii dachu przypominającym giełdowy, łamany wykres notowań. Mieści się tu wystawa transportu, podziwiamy więc stare powozy konne, tramwaje, ciężarówki, autobusy, lokomotywy. Spory wybór jest też wśród samochodów osobowych i dwuśladów. Pięknie zrekonstruwano miejskie zaułki, zatem fotografujemy się w scenerii brukowanej ulicy, przy której na rogu stoi zakład „Photografic artist”. A za Riverside Museum, tuż przy nabrzeżu rzeki Clyde, przycumowany jest trójmasztowy żaglowiec „Glenlee”, który powstał w 1896 r. Wśród jego zakamarków, kajut, maszynowni (i tych wszystkich zapachów smarów) poczuliśmy się od razu jak podczas dalekiego rejsu.
Na koniec dzisiejszej wycieczki jedziemy na stadion klubu piłkarskiego Celtic Glasgow, ale jest on teraz zamknięty i pozostaje nam jedynie pokręcić się trochę po sklepiku z klubowymi pamiątkami. Glasgow ukazało nam dzisiaj swoje prawdziwe oblicze – miasta o zdecydowanym stylu, ciekawej historii i dobrych perspektywach na przyszłość. Teraz jest to duże centrum biznesu, usług, nauki, kultury – o wielokulturowym, kosmopolitycznym charakterze.
© Marek Czuku