Mój dziadek, co podkreśla mój ojciec, nigdy nie miał zmysłu do interesów i nigdy nie wykorzystywał szans, które przynosiło mu życie. Gdyż, jak twierdzi mój ojciec, każdemu człowiekowi życie przynosi szanse, lecz jedni umieją je wykorzystać, inni nie. Mój dziadek należał do tych drugich. Jeżeli miał okazję zrobić interes, nie korzystał, czym, jak przekonuję ojca, obciążył genetycznie przyszłe pokolenia, które to przekonanie mój ojciec odpędza jak owada – machnięciem, bowiem mój ojciec (urodzony w 1940) nadal wierzy, że przechodzi chwilowy kryzys.
Lecz wówczas na Ukrainie, w chałupie cwanych chłopów, którzy markowali życzliwość, kalkulując, co będzie dla nich korzystniejsze: wydanie przybłędy bandytom, czy wymuszenie na nim absurdalnej wymiany, mój dziadek swoją szansę wykorzystał. I nazajutrz (już jako ukraiński chłop), powożąc chabetę w stanie agonalnym, zmierzał na zachód.
Po drodze spotkał innego człowieka z dwoma dziewczynkami, który, zupełnym zbiegiem okoliczności, jak twierdził mój ojciec, również zmierzał do Częstochowy. Ów człowiek z dwiema dziewczynkami dołączyli do mojego dziadka i odtąd jechali razem, przez kraj gdzie nie obowiązywało żadne prawo, a w którym, jak na złość, pełno było rzek, przez które musieli się przeprawiać. Dziadek opowiadał mojemu ojcu, że ów człowiek bardziej przypominał zwierzę niż człowieka. Kierował się wyłącznie strachem. Dziadek, który czuł się lepiej w towarzystwie koni niż ludzi, zdecydował się podróżować razem ze względu na dzieci. Choć, jak później opowiadał mojemu ojcu, strach tamtego człowieka mógł zgubić ich wszystkich. Człowiek, który zrobi wszystko, by przetrwać, jest zagrożeniem nie tylko dla siebie.
opowiadanie Kręgi pochodzi ze zbioru Mikroelementy (http://www.wforma.eu/mikroelementy.html)
© Łukasz Suskiewicz