Mojego dziadka poszukiwano, lecz na tyle niemrawo, że, przez nikogo nie niepokojony, oddalił się do pobliskiego lasu, gdzie funkcjonował – tak zwany – ruch oporu. Mój dziadek resztę wojny spędził w lesie, gdzie, jak twierdził ojciec, nie wiadomo, czym się zajmował, chociaż, przy odrobinie wyobraźni, można się domyślić.
W każdym razie tamtej zimy 1940 roku mój dziadek został w domu, gdzie spłodził syna – mojego ojca. Kiedy świat oszalał, kiedy dwudziesty wiek zasysał na coraz większą skalę, zataczając kręgi jak rozszalały żywioł, mój niewzruszony dziadek, tuż po powrocie z Ukrainy, gdzie, według wszelkich zasad prawdopodobieństwa, powinien zginąć, gdzie musiał pozbyć się najpierw dział, potem munduru, a na końcu konia, jakby nigdy nic, przycupnął w oku cyklonu, zapłodnił swoją milczącą żonę (moją babkę), która, jak można przypuszczać, nawet nie stęknęła. Posłusznie pozwoliła, by ledwie ocalony małżonek sprawił jej kolejny kłopot, chociaż już na wiosnę 1940 roku musiał uciekać do lasu, zostawiając ją samą: 1) bez środków do życia, 2) wśród donosicieli, 3) z trójką dzieci, w tym z niemowlakiem. I, jak to w takich sytuacjach bywa, przyszła zima stulecia, którą moi dziadkowie spędzali oddzielnie – dziadek w lesie, w – tak zwanym – ruchu oporu, gdzie jeśli coś mu groziło, to najwyżej odmrożenia, a babcia w domu, z trójką dzieci.
opowiadanie Kręgi pochodzi ze zbioru Mikroelementy (http://www.wforma.eu/mikroelementy.html)
© Łukasz Suskiewicz