„Migotliwe teraz” może się ukonkretnić w urnie z popiołem. Niesamowitość tego konkretu bywa wzmocniona przez kontekst innej obecności, kiedy bliskość ołtarza sytuuje urnę w bezpośrednim sąsiedztwie kielicha z krwią i pateny z ciałem prawdziwego Boga i człowieka, Jezusa.
Dla niewierzących może to być („poruszająca”) martwa natura o mistycznym „zabarwieniu”. A dla wierzących?
Mam to przed oczami, wiem, czyj (?) proch jest w urnie, wiem, czyje Ciało jest opłatkiem na patenie, wiem, czyja Krew jest winem w kielichu – i co?
To, co się dzieje wokół tych sakramentalnych faktów, zdaje się zaprzeczać ich rzeczywistej obecności. Ksiądz bajdurzy, cytując świętego Pawła, wykrzywiając intymne zetknięcie Tomasza z Jezusem. Pierdoli o niedowiarku.
„Uczestniczę we mszy pogrzebowej”. Dlaczego nie – żałobnej? Wiem, kim była ta, której proch (popiół) zmieścił się w urnie. Wierzę, Kim jest ten (jej sąsiad), który zmieścił się w mące zmieszanej z wodą i w winie (nawet byle jakim).
Wierzę, ze tych dwoje padło sobie w ramiona, śmiejąc się i obejmując najczulej, choć tamta, spopielona, najczęściej nie dawała wiary w przebaczające poczucie humoru tego Jedynego, który jest Synem Bożym. Jeśli w to wierzysz. Albo – nie wierząc – chciałbyś, żeby tak było. Albo – niech tak będzie, jeśli cię to uszczęśliwi.
© Bogusław Kierc