Dochodzi do tego, że się ma „dom ze staruszkiem w środku”. Prawie jak ciastko z nadzieniem. Tyle, że to „nadzienie” mniej się kojarzy (językowo) z nadzieją niż z beznadzieją. Pięknie to wyśpiewał Marek Grechuta, interpretując pieśń Moniuszki do Kraszewskiego „Dziada i baby”. Staruszek w mieszkaniu dwojga, zbliżonych wiekiem istot, jest bardziej prawdopodobnym kandydatem na rychłego nieboszczyka. Dlatego jego doczesna zbędność dolega jako drażniąca i – subtelnie rzecz ujmując – niedelikatna. Po śmierci okaże się dość wyjątkowym okazem istoty ludzkiej, której brak zostanie oznajmiony bólem po nieodżałowanym.
© Bogusław Kierc