Fejsbuk lubi nam teraz przypominać nasze posty sprzed dwóch, trzech albo pięciu lat. W moim przypadku sięgnął nawet do zapisu sprzed siedmiu lat! 20 czerwca 2009 roku byłem w Oliwie, u Pawła Huellego. I relacjonowałem: Paweł mówi, że pisze scenariusz do serialu o Mickiewiczu. Nasza telewizja niby-publiczna chce dać Polakom coś ekstra „misyjnego” i Paweł ją w tym wspomoże... Rozmawiamy na balkonie zwróconym ku cichemu podwórku, popijając czerwone wino i obserwując różnokształtną grę chmur, z których wyższe płyną na południe, a niższe ku północy (na Wybrzeżu takie kontradykcje na niebie są rzeczą zwyczajną). Ni stąd ni zowąd Paweł rzuca kwestię: „Jaki sens miała ofiara Chrystusa?” i sam sobie odpowiada: „Żadnego. Samoofiarowanie Boga-Człowieka nie ulepszyło ludzkości. Wojny, gwałty, łotrostwo szerzą się, jak szerzyły...”. Huelle najwyraźniej przeżywa jeszcze swoją niedawno wydaną powieść pt. „Ostatnia wieczerza” (zainspirowaną obrazem „Ostatnia Wieczerza” Macieja Świeszewskiego, profesora gdańskiej ASP). Ja zaglądam w głąb kieliszka i odzywam się: „A co byś powiedział na przykład na gnostycki punkt widzenia? Bóg w osobie Chrystusa składa z siebie ofiarę w akcie samokrytyki. Byłby w tym aspekt pozytywny, prawda? Jak w każdej skrusze. Stwórca marnie obmyślił świat, dopuszczając w nim możliwość Zła, lecz z czasem gotów był swój błąd odcierpieć i w osobie Chrystusa, a może nawet poprzez całą Trójcę Świętą odcierpiał go”. W głębi mieszkania zaczyna się ruch, „Wróciła Ida”, mówi Paweł. Wstajemy, aby się przywitać z żoną Huellego. Zarazem ja się już żegnam; lubię być gościem, który nie zawraca głowy gospodarzowi dłużej, niż godzinę-półtorej, tyle, co trwa przeciętny odcinek serialu. Skończyła się moja fabuła, wyłączacie mnie i pa, do widzenia. Do następnego odcinka.