Była sobie kiedyś pewna kobieta, która miała jedynego syna, a był on nie większy niż kciuk i dlatego nazywano go Kciuczek. Kiedy doszedł do odpowiedniego wieku i nabrał rozumu, matka rzekła do niego, że czas już najwyższy, aby zaczął myśleć o małżeństwie. Kciuczkowi spodobała się ta myśl. Tak więc matka siadła z nim na wozie i pojechali prosto do królewskiego zamku. A mieszkała tam niezwykle duża księżniczka, i właśnie o jej rękę miał się starać Kciuczek. Przejechali już jakiś kawałek drogi i nagle okazało się, że Kciuczek gdzieś przepadł. Matka szukała go wszędzie i wołała po imieniu.
– Fiu, fiu! – zagwizdał w końcu Kciuczek, który ukrył się w końskiej grzywie.
Kiedy wreszcie opuścił swoją kryjówkę, musiał przyrzec matce, że więcej nie będzie się chował. Przejechali jednak kolejny kawałek drogi, a Kciuczek ponownie zniknął. Matka szukała go wszędzie i wołała po imieniu, i płakała przy tym, i rozpaczała, lecz Kciuczka nigdzie nie było.
– Fiu, fiu! – odezwał się w końcu i śmiał się przy tym w kułak. Jednakże matka i tak nie mogła go odnaleźć. – Fiu, fiu! Tutaj jestem! – krzyknął Kciuczek i wyczołgał się z końskiego ucha.
Ponownie musiał przysiąc matce na wszystkie świętości, że więcej nie będzie się chował. Długo jednak nie trwało, a ponownie zniknął. Matka po raz kolejny szukała go wszędzie, wołała jego imię i płakała przy tym, ale wszystko na próżno – Kciuczek jakby zapadł się pod ziemię.
– Fiu, fiu! Tutaj jestem! – dało się nagle słyszeć cichy głos, lecz matka nie mogła zorientować się, skąd pochodzi, gdyż bardzo niewyraźnie było słychać. Szukała dalej, a syn mówił: – Fiu, fiu! Tutaj jestem! – i śmiał się z tego, że matka nie potrafi go znaleźć. Nagle koń zaczął prychać i wykichał Kciuczka, który ukrył się w końskich nozdrzach.
Matka nie wiedziała już, jak ma sobie z synem poradzić; jako że spodziewała się, iż nie zaprzestanie swoich błazeństw, wsadziła go do worka. I tak też przybyli do zamku.
Księżniczce spodobał się mały i miły chłopak, toteż zaręczyła się z nim, a wkrótce potem odbyło się wesele.
Kiedy wszyscy zasiedli za stołem, Kciuczek zajął miejsce obok księżniczki. Jednakże siedział bardzo źle, jako że gdy tylko wyciągał rękę i chciał sięgnąć do talerza, nie udawało mu się to, i z pewnością nie dostałby żadnego kąska, gdyby nie księżniczka, która zabrała go z krzesła i posadziła na stole.
Tak długo, jak jadł z talerza, wszystko było dobrze, jednakże potem, gdy wniesiono wielką miskę z kaszą na śmietanie, znowu nie mógł dosięgnąć jedzenia. Na szczęście wiedział, jak ma sobie pomóc – usiadł na szerokim rancie misy. Tyle że jeziorko z roztopionym masłem, w którym wszyscy maczali kaszę, znajdowało się na środku miski, i tak daleko Kciuczek nie mógł dosięgnąć. Przeszedł więc po kaszy i usiadł nad samym brzegiem masła. A wtedy księżniczka nabrała pełną łyżkę kaszy i chciała ją zamoczyć w maśle; nie zauważyła jednak Kciuczka i popchnęła go tak, że wpadł do masła i się utopił.
© Dariusz Muszer
►oficjalna strona internetowa autora