Lucyna. Czerwone prześcieradło
Na początku nie miałam zielonego pojęcia,
ani o mężczyznach, ani o seksie, ani o miłości.
Nie wiem, co on sobie przy tym myślał,
kiedy trzy razy pod rząd spuszczał się we mnie.
Ja nie myślałam nic.
Jego szorstkie dłonie były czarne od pyłu węglowego.
Wszystko mnie bolało. Zacisnęłam zęby i wytrzymałam.
Jeśli krzyczałam, dusił mnie, wpychając język w usta.
Ze wstydu chciałam zapaść się pod ziemię,
gdy rano ukradkiem zwijałam czerwone prześcieradło.
Poszłam za miasto i wrzuciłam je do rzeki.
Nie chciałam, aby babcia odkryła,
że jestem taką samą dziwką, jak moja matka.
Kiedy tonęło w brudnej wodzie,
pomyślałam, że oto coś się skończyło
i że powinnam pójść za swoją krwią.
Potem urodziło się dziecko.
Babcia zmusiła tego, co mnie zgwałcił,
aby na zawsze został ze mną. Został i był szczęśliwy.
Teraz mam prawie pięćdziesiątkę.
Dziecka nie ma, poszło w świat, żyje wśród obcych.
Gdy ten, co mnie zgwałcił, wychodzi,
cieszę się, że będę miała chwilę dla siebie
i że nie będę musiała wysłuchiwać jego milczenia.
Nie chodzę do kościoła, jak inne.
Nie proszę o nic i nie chcę, aby mnie o coś proszono.
Maluję akwarelami morze, którego nigdy nie widziałam,
i nadal nie mam pojęcia ani o mężczyznach, ani o miłości.
Czerwone prześcieradło tonie codziennie w brudnej rzece
i nikt mnie nie słyszy, gdy płaczę.
Zaciskając zęby, odpoczywam po ciężkim życiu.
© Dariusz Muszer
►oficjalna strona internetowa autora