Wśród Robokkerów nie występuje różnica płci, nie spotyka się zatem osobników żeńskich czy męskich. Wszyscy są ono, dla siebie i dla innych. I ta okoliczność powoduje, że na E565 wojny nie mają nic do szukania. Tak po prostu. A ponieważ Robokkerzy już od zawsze byli nieco zarozumiali, by nie powiedzieć: mocno zadzierali organy powonienia, dogadali się między sobą, że wszyscy należą do płci męskiej i że należy zwracać się do nich per „pan”. P-Oku-Yanie, ich naturalni stwórcy, nie mieli i nie mają nic przeciwko temu. Oni sami są z wszystkimi mieszkańcami multiwersum na ty. Tylko nie z Robokkerami, własnymi dziećmi. Z nimi są na pan i ty, co niekiedy prowadzi do niepotrzebnych komplikacji.
– Biała mewo, leć daleko stąd, leć daleko na rodzinny ląd! – śpiewał na całe gardło pan Toco, podkasując rękawy kombinezonu roboczego. Był technikiem, jednym z najlepszych w dziedzinie organicznych półprzewodników, i miał dwanaście rąk, po sześć z każdej strony, co w jego zawodzie stanowiło właściwość nad wyraz wskazaną i godną pożądania. A z tym, że ze zrozumiałych względów podciąganie rękawów trwało u niego nieco dłużej niż w wypadku osoby dwu- lub trójręcznej, musiał się każdy pracodawca pogodzić. Podobnie jak z zakupem obszerniejszego kombinezonu.
Kruhtorin XVI, drugi pasażer, a właściwie pasażerka statku kosmicznego, pochodziła z P-Oku-Yu, trzeciej planety Żółtego Wymiaru. Była wprawdzie tak samo silnie zbudowana jak pan Toco, ale przodkowie obdarzyli ją tylko dwiema, w dodatku filigranowymi rękami – na szczęście po siedem palców każda. Taka mnogość palców była przydatna nie tylko do mądrego drapania się po głowie, ale również do obsługi urządzeń, dla których liczy się każdy palec. A takowych na pokładzie statku kosmicznego nigdy nie brakuje.
Na pierwszy rzut oka Kruhtorin XVI posiadała trzy głowy: nijaką, męską oraz, największą i najładniejszą, przeznaczoną do spraw żeńskich. Wszystkie z wydatnym czołem i dorodnymi słuchami. Jako że u P-Oku-Yan trzy głowy są na porządku dziennym i traktuje się je jako jeden współdzielony organ, byłoby wskazane, aby w przypadku głów Kruhtorin XVI mówić o singularnej postaci i widzieć je jako jedno centrum myślowe. Bo też żadna P-Oku-Yanka nigdy nie powiedziałaby: „Bolą mnie trzy głowy”, tylko zawsze zastosowałaby liczbę pojedynczą: „Głowa mi się dzisiaj roztopiła”.
Gatunki, które nie dźwigają trójgłowia na szyi, podchodzą do P-Oku-Yan dość sceptycznie. Wymieniają się z nimi prezentami i myślami, rzadko jednak udostępniają im swoje prywatne adresy domowe. Nie inaczej postępowali Robokkerzy, mieszkańcy E565, zaliczani przez P-Oku-Yan do gatunku półgłowych. Półgłów używa jednej połowy mózgu do myślenia i czucia, a drugiej do zapisywania w pamięci ulubionej muzyki. Pan Toco podczas pracy bez przerwy słuchał starych szlagierów i muzyki klasycznej. Do klasyki zaliczał wszelkie odgłosy i dźwięki dające się wytworzyć za pomocą szarpania, skubania i uderzania o siebie przedmiotów metalowych lub metalopodobnych. Z kolei grę na instrumentach dętych określał mianem bluźnierczej kakofonii bądź też kociej muzyki, pomimo że nigdy w życiu nie widział kota, nawet na obrazku. Najczęściej puszczał sobie, podśpiewując do wtóru, piosenkę „Biała mewa”, przy czym był święcie przekonany, że opiewana w tym utworze „mewa” to bezzałogowy aparat rozpoznawczy z innego równoległego wszechświata. Nie można powiedzieć, żeby do końca nie miał racji.
Dariusz Muszer
►oficjalna strona internetowa autora