nowości 2025

Maria Bigoszewska Gwiezdne zwierzęta

Tomasz Hrynacz Corto muso

Jarosław Jakubowski Żywołapka

Wojciech Juzyszyn Efemerofit

Bogusław Kierc Nie ma mowy

Andrzej Kopacki Agrygent

Zbigniew Kosiorowski Nawrót

Kazimierz Kyrcz Jr Punk Ogito na grzybach

Jakub Michał Pawłowski Agrestowe sny

Gustaw Rajmus Królestwa

Karol Samsel Autodafe 8

książki z 2024

Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy

Edward Balcerzan Domysły

Henryk Bereza Epistoły 2

Roman Ciepliński Nogami do góry

Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3

Anna Frajlich Odrastamy od drzewa

Adrian Gleń I

Guillevic Mieszkańcy światła

Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden

Tomasz Majzel Części

Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła

Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta

Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu

Karol Samsel Autodafe 7

Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III

Marek Warchoł Bezdzień

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

MACHNIĘCIA, Sto osiemdziesiąt minut z okładem po Kujawach 5

2019-07-27 15:26

Deszcz nie spada, słońce takie, że zdjęcie chwytam. Dalej Turzno, Kondratowo, Słomkowo, które z babcią Zosią, czyli matką ojca i ciotki związane. Pamiętam, że kiedy niekiedy w rodzinnych wspominkach ciotka Celina, najstarsza z uchowanych przy życiu Wróblewskich dzieci (żyła lat 65, zmarła w styczniu 2006, pochowana na starym cmentarzu w Ciechocinku) ni to żartem, ni to z wyrzutem mówiła swojej matce, a mojej babci Zosi, że ty to ze Słomkowa jesteś i nie zadzieraj. Nie bądź taka harda na życie. Ty z biednych Kujaw wyszłaś, czyli się uplęgłaś. Bo tu często goło było, biednie i nie było z czego ugotować. A i teraz, jak tamtędy żeśmy jechali, to tu i ówdzie chata słomą pokryta, lepianka na wierzch ze ścian wychodzi razem z satelitą cyfrową. Ale chyba wciąż tu mniej, słabiej. Takie to licho się tu rozsiadło.

Tu ludzie jak nie musieli, na kupie siedzieli, kręcili się z życiem swoim w kółko, żeby na obce nie iść, jak nie trzeba. Podobnych rodzinnych historyjek setki, dziesiątki chyba, bo dymów jak na lekarstwo. Tu ludzie już starzy, a młodych nikt już nie rodzi, a jak urodzi – to nie zatrzyma. Ale teraz najlepsze te równe drogi asfaltowe, ścieżki na rowery i nowe wybudowania – z miejska amerykańsko bogate.

© Maciej Wróblewski