Czytam właśnie nową powieść Myśliwskiego – „Ucho igielne”.
Czytam i – jak zawsze w jego przypadku – zachwycam się każdym słowem.
Łapię się na tym, że czasem przestaje być dla mnie ważne w jego książkach, o czym pisze, a ważniejszym staje się – jak pisze. Pływam w jego języku (jakkolwiek to brzmi), w jego stylistyce.
Ale „Ucho igielne” jest inne – ciągle płynę (bez zmian) ale coś się dzieje. Zanurzam się w treści. Coktóreśtam zdanie staje się pretendentem do internetowego mema (niegdyś mówiono o tym: złote myśli).
Zanurzam się, a jako, że w miarę umiem pływać – mam nadzieję, że nie utonę.
© Zbigniew Wojciechowicz