Tadeusz Kotarbiński i kwestia zagłady literatury. Zbyt krótko rozważam ten problem – narasta on zresztą niespontanicznie, prowokowany kolejnymi odejściami: Różewicza, Barańczaka i Konwickiego. Jest styczeń 2015 roku, bardzo słoneczny i wietrzny. Miesiąc rozbitej aury. Na pogrzebie Konwickiego Maja Komorowska. Liturgia słowa – czytanie (nie ma mnie na miejscu, choć prosił o to Paweł Orzeł, oglądam transmisję w TVP Info). Czy reizm jest szkołą zagłady literatury? Jeżeli tak, czy udziela swoim akolitom tej nauki w poczuciu wyrównywania jakiegoś długu naturalnego? Czytam u Kotarbińskiego, że słowo to „porcja farby drukarskiej” lub „drgającego powietrza”, że istnieje jako źródło dwojakiego rezonowania. Że wyzwala reakcje psychofizyczne, to po pierwsze. Że, po drugie, kształtuje usposobienie, to jest dalszą gotowość na przyjmowanie „ciał fizycznych”, które Kotarbiński nazywa „porcjami”.
Słowa św. Pawła, które recytuje Komorowska. Nie znajduję w sieci informacji o tym, z jakiej pochodzą lekcji. Do Koryntian? Rzymian? Jedna „porcja drgnień”, jedno „ciało fizyczne” – w czym różne od jednej zadrukowanej strony werdyktu Man Group, komitetu Nagrody Bookera czy kilku „New York Timesa”? „Porcja drgnień” – „porcja westchnień”. A jednak wierzę w metodyczność w „gładzeniu” i „zgładzaniu” tego, co abstrakcyjne. Wierzę, że jest to eliminacja – że to epoche, którego materialistycznej głębi wciąż nie przeniknęliśmy dostatecznie. Że reizm w finalnym rozrachunku byłby raczej ostatnim bunkrem literatury niż placem jej kaźni. I czytanie Komorowskiej, i proch Konwickiego – nawet jako „ciała fizyczne” – są więc znakami nadziei, są utwierdzone w istnieniu. Reistyczna interpretacja historii literatury nie byłaby więc jej zniszczeniem. Raczej nauką ultrarealizmu. Nie radykalnego samoogołocenia. Nie Chrystusowej uniżoności. Ultrarealizmu. Jednym i tym samym jest książka D.B. i książka M.H. Tom równy tomowi. Tom równy trzcinie. Głos równy dźwiękowi maszyny bindującej. Jest bowiem samym sobą, samym sobą w przedmiocie i tylko sobą – w nim. Innej zagłady, innej grozy – wierzę, nie będzie.
© Karol Samsel