Korzystam z tego, że zagłada internetu, zapowiadana przez sen z 4 kwietnia, jeszcze nie nastąpiła i zapisuję rzecz ważną o Nathanielu Hawthornie.
Popadł w zupełne odosobnienie na dwanaście lat, zdarzyło mu się to niechcący, był w tym czasie zajęty pisaniem opowiadań fantastycznych. Pisał też dziennik, który po jego śmierci różni wielcy piszący tego świata oglądali z zażenowaniem.
Borges pisze o nim i ma swoją hipotezę. Hawthorne zapisał tysiące trywialnych wrażeń, drobnych konkretnych spostrzeżeń (ruchy jakiejś kury, cień gałęzi na ścianie), składających sie na sześć tomów; ta niewytłumaczalna obfitość wprawia w przerażenie wszystkich jego biografów. "Wyglądają na przyjemne i niepotrzebne listy - notuje z zakłopotaniem Henry James - które pisałby do samego siebie człowiek odczuwający obawę, że mogą one zostać otwarte na poczcie, i który postanowił nie powiedzieć niczego zobowiązującego." [Borges – „Dalsze dociekania”].
Wydaje mi się, że rozumiem.
Borges: Ja uważam, że Nathaniel Hawthorne zapisywał, z biegiem lat, te trywialności, aby udowodnić sobie, że on sam jest realny, aby uwolnić się w jakiś sposób od wrażenia nierealności, widmowości, które zwykło go nawiedzać.
Moja wersja jest taka, że to nie Hawthorne był nawiedzony przez nierealność, tylko tzw. rzeczywistość była i jest w ten sposób nawiedzana. Hawthorne był narzędziem. Piórem opisującym ruchy kur na podwórzu i cienie gałęzi. Próbował zauważyć rzeczywistość w jej drobnych, konkretnych szczegółach. W dalszym ciągu dziennika zanotował, że zaczyna rozumieć siebie i sens swego odosobnienia. Napisał: Gdybym dawniej zdołał uciec [ze swego pokoju, w którym żył i tworzył] teraz byłbym twardy i szorstki, i miałbym serce pokryte ziemskim prochem (...).
Potrzebuję czytania o niewymyślonym. Sny są niewymyślone. Ruchy kur na podwórzu i gałęzie dzisiaj znowu czarne, czarna wiosna jest. Hawthorne nie miał twardego serca pokrytego ziemskim prochem.
kwiecień 2012
© Marta Zelwan