„Wyznanie nanotechnologiczne” z tomiku „Hologramy” (2015) to produkt jednego ze spotkań z Markiem Parulskim. Nocował u mnie. Spał w moich ramionach. Spał obok mnie. Spał na ziemi. Zobaczyłam wtedy jego stopy. Były trupio blade. Zafascynowały mnie, ale też wywołały uczucie grozy. To dlatego piszę w tym wierszu jak jego stopy zakładają sandały słońca. Tak, jego stopy były księżycowe pragnęły słońca, by żyć. W tym wierszu byłam szczera. Chciałam być szczera. Opowiedzieć coś, co przenikało mnie od stóp do głów. Opowiedzieć coś, co wchodziło w każdy milimetr mojej skóry. Coś, co dostawało się do krwiobiegu i zatrzymywało się w moim sercu. To on zaproponował abyśmy spędzili razem noc. Przygotowywałam się do tej nocy. Małe kolorowe wachlarzyki z fragmentami moich wierszy miłosnych do losowania. Koperty w których były karteczki z odbitymi pocałunkami w różnych kolorach pomadek. Wymyślałam różne rzeczy byleby odciągnąć to, co może mężczyzna oczekiwać od takiej nocy. Przedłużyć czas, aż do świtu, gdy przetrzemy oczy i powiemy sobie jak bardzo się kochamy. Nie chciałam by cielesność przesłoniła nam to, co było między nami porozumieniem bez słów. Zresztą chyba woleliśmy się na odległość. Dystans dawał nam możliwość ucieleśniania słowa. Oddalenie nadawało naszej znajomości jakiś kosmiczny wymiar. Kiedyś po maratonie wymieniania z nim telefonów i esemesów powiedziałam jestem już zmęczona idę się kąpać. A on na to: „chcesz mnie z siebie zmyć?!”. Powiedział to w sposób histeryczny jakby w to naprawdę wierzył. Coś w tym było. Cała czułam się z niego. Jakby mnie dotykał, a przecież wciąż dzieliły nas kilometry. Cała byłam z wiersza. Tak, przy nim stawałam się wierszem. Pisałam całą sobą. Wiedziałam, że Marek kocha moje wiersze. Niekiedy się nawet zastanawiałam czy bardziej kocha mnie czy moje wiersze. Między nami był kosmos. Odwrócenie ról. To ziemia była daleko a wszechświat w naszych dłoniach.
© Ewa Sonnenberg