NEW ANGELS OF PROMISE
Anioły? Bowie zawsze był optymistą... „What’s really happening?” też chciałabym wiedzieć, tam, wtedy, a zwłaszcza potem, Wrocław, powrót do kraju, a ty gdzie powróciłeś? Powróciłeś? Gdzie się zapodziałeś? Horror nie ma końca. Ucieczka do Krakowa. Na ulicach statyści wielkiej maskarady: grajkowie uliczni, mimowie, aktorzy, rysownicy by znieczulić, by przesłonić, by odwrócić uwagę, by ukryć kraj bezprawia i ludzi wyjętych spod prawa. Twoje ciche „fuck”, twoje szaleńcze „nie”, twoje bezsilne „kurwa dość!”. Mała dziewczynka nosiła wtedy okulary i uczyła się sylogizmów Arystotelesa, zakochała się w tomiście i dzieliła życie na istotę i istnienie, czyste inteligencje porównywała do życia motyla. Motyla, bo tak nazywała ów tomistyczny afekt. Obiekt zwany „ty” powracał twoją rolą w filmie „Basquiat”. A ja miałam coraz więcej wątpliwości: czy zaistnieliśmy z powodu błędu? Ktoś zapomniał kodu dostępu? Błąd systemowy w komputerze? Gorszy jest błąd systemowy w człowieku. Zimny znaczy futurystyczny? „W Europie mówią o tobie okropne rzeczy” scena z Warholem i Basquiat’em. Mówią, mówi się. Jakie to wszystko beznadziejnie proste i nie do zniesienia. Bowie ma na sobie czerwone kalosze, ale deszcz jeszcze nie przypomniał sobie na jaką ziemię ma spaść. Interview: Bowie podsumowuje prosto i trafnie: HOW WE LIVE? WHERE WE LIVE? Jakby zagłuszał w sobie niemy krzyk. Jakby „jak” i „gdzie” miały wytłumaczyć sens jakiejś obietnicy. Rzeczywistość ma wiele poziomów. Kelnerka, która podaje ci kawę i próbuje drążyć twoją nieprzystawalność do odległości między stolikami. Wypróbowuje cię uśmiechem. W którym momencie będzie miała nad tobą przewagę? W którym momencie jej „ja” zaopatrzysz w siłę swojego „ja”. Kiedy odwzajemnisz taki sam uśmiech. Ale nie, nie chcesz niczego odwzajemniać. Chcesz pozostać sama i pokonana. Sama i pokonana? Zabawne. Nigdy się nie poddam. Im więcej wrogów tym moja moc będzie większa. Czas jest po mojej stronie, Anioły idą ze mną ramie w ramię, Pożyczają mi swoją odwagę, okrucieństwo, brak litości. Posłańcy, z którymi wolno mi zamienić kilka słów i iść dalej. Anioł Gabriel, ten od zadań specjalnych mówi: „Nadszedł czas gdy nawet Święte Księgi bywają bezsilne. Jakby nikt nie przypuszczał co nadejdzie. Jakby nikt nie miał na tyle odwagi by o tym napisać? Człowiek? To nie ludzie to odpady. Szukają w tobie słabych punktów: szperają w twojej przeszłości... O trzy palce za dużo i o jeden język za wiele” – słyszę: „nie ma takiej rzeczy na Ziemi, która byłaby nie do pokonania”. Teraz gdy już nie ma niczego pozostał: Bóg i walka. W czyim imieniu? Droga powrotna do ojców i przodków jest drogą królewską. Może dlatego współodczuwam ze zwierzętami i roślinami. Pojedyncze jednostki, które są jak drzewa, krzewy lub kwiaty. Jednostki, które w spojrzeniu ukrywają pewną tajemnicę. Delfiny pływają między chmurami, delfiny są wytłumaczalne, ale te chmury to jakieś anielskie dygresje... Milknę, nie chcę dysponować słowami. Wszyscy których znałam porzucili mnie, jakby pozostały tylko ich kopie, jakbym chciała opisać nimi coś, co niby jest a czego już od dawna nie ma.
© Ewa Sonnenberg