DOBRSKI JULIAN (1812-1886). O naszej krótkotrwałej pamięci pisał kompetentnie Władysław Józef Krogulski. Zgadzam się z Krogulskim, czytając akurat wiersze Romana Śliwonika („nie potrafię mówić składnie w czasie / kiedy wyziębnięte są ludzkie oczy usta”). Ale wysłuchajmy Krogulskiego: „Już to chyba nie ma instytucji, gdzieby pamięć tak krótkotrwałą była, jak w teatrze. Dosyć na to paru tygodni, aby zapomniano, czyś kiedy istniał. Każdy z nas, postawiony jak żołnierz na posterunku, myśli tylko o sobie; egoizm w pełni tego słowa panuje w teatrze, a nawet musi panować, sama natura zajęć naszych mocno temu sprzyja. Póki cię widzą, póki ich bawisz, aplaudują cię – wyjdziesz z teatru, czy umrzesz, zupełnie cię z pamięci wyrzucają. Toż tak niedawno: 5 maja 1886 roku, gdyśmy składali zwłoki Dobrskiego, wielkiego Dobrskiego na cmentarzu Powązkowskim, piętnaście osób, literalnie piętnaście osób z teatru uczestniczyło temu obrzędowi – nie licząc chóru i orkiestry, gdyż ci do ceremonii należeli; prawda iż wtedy śnieg duży padał (...)”.
Po śmierci poety następuje długachne i wielgachne milczenie („zupełnie cię z pamięci wyrzucają”), nikt lub prawie nikt nie zagląda do jego książek. Krogulski upiera się przy teatrze, przy ludziach teatru, ale przecież na naszym podwórku sprawy przedstawiają się równie kiepsko, jeśli nie gorzej.
Władysław Krogulski: „Notatki starego aktora. Przewodnik po teatrze warszawskim XIX wieku”. Wybór i opracowanie Dorota Jarząbek-Wasyl, Agnieszka Wanicka. Universitas, Kraków 2015, s. 694
[15 II 2018]
© Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki