OLSZAŃSKI JAN (1919-2003). Każdy, kto będzie pisał o biskupie Janie Olszańskim, musi przeczytać i uwzględnić wspomnienia Bartoszewskiego-Wnukowskiego. Był on „pierwszym ministrantem” ks. Olszańskiego w Gródku Podolskim, pomagał mu w pracy duszpasterskiej m.in. w Kamieńcu Podolskim. To niezwykłe świadectwo: „Zawsze po ucieczce z Rosji byłem myślami i sercem z ks. Janem Olszańskim, późniejszym biskupem na mojej ukochanej podolskiej ziemi”.
I raz jeszcze Bartoszewski-Wnukowski, choć podobnych deklaracji nie brakuje: „Prawdą jest, że często z nim rozmawiam podczas modlitwy do niego, gdyż uważam go za świętego. Wiem, że kościół nie wystąpił do Papieża z propozycją uznania go za świętego. On działał samotnie, często w ukryciu, o czym wiedzieli tylko parafianie i mieszkańcy wschodniego Podola. Ja natomiast znałem go bardzo dobrze. (...) Był stale obserwowany, prowokowany i prześladowany, ale trwał wiernie w swojej powinności kapłańskiej. Kościół zakazuje modlić się do osób nieuznanych za błogosławionych, czy świętych, ale ja znam na tyle ks. Jana, że mogę go z czystym sumieniem czcić i kochać jak świętego. Bo któż może być świętym, jak nie ks. Jan Olszański, gdyż tylko święci przeszli taką katorżniczą drogę życia, jaką przeszedł ks. Jan”.
Nie przeoczmy kolejnej wzmianki o ks. Olszańskim, równie istotnej: „Dzięki jego pomocy udało się mojej matce z całym moim rodzeństwem uciec od rosyjskiego terroru do Polski”. O Antoninie Kozaczyńskiej-Wnukowskiej napiszę przy innej okazji, obawiam się, że dziś nadmiernie się rozgadałem. A w dyrdymałkach, niczym w poezji, trzeba baczyć na każde słowo.
Narcyz Bartoszewski-Wnukowski: „Przeżyłem sowiecką katorgę”. Oficyna Wydawnicza Dekorgraf, Żagań 2015, s. 415
[20 V 2022]
© Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki