TRZASKOWSKA IRENA. Wołynianka i „Kresów mieszkanka”. Dokładnie tyle dowiemy się o Irenie Trzaskowskiej z Łucka.
Skoncentrujmy się na wierszu, w którym wypatrzyłem osmętnicę: „Po świetlicy chodzi blask z komina, / A za oknem zły wicher zawodzi, / A po kątach osmętnica chodzi. / A u stołu to siadła Jaryna”.
Nie umiem wybrać czegoś bardziej atrakcyjnego z „Melodii kresowych”. Przeczytajmy więc „Na flecie”:
Wiejskie poszły już dziewczęta,
Spoczywają sobie ninie:
Mnie samotnej z serca płynie
Śpiewka żalem owinięta,
Przeżałosny śpiew.
Ręka, pracą niezmęczona,
Sierp nie tępy, ostro świeci,
A muzyka srebrna leci
W skrytce duszy urodzona,
Leci moja gra.
Tak, jak wiejskie gospodynie,
Przekosiłam dzionek złoty
I nie dla mnie, dla sieroty
Była, która z serca płynie
Uśmiechowa skra. (...)
Po skończeniu sianokosu
Ległam sobie u ścierniska:
Jak wam, wiejskie, sierp mi błyska,
Jak wy w kraśnej jubce, boso.
Jeno flet mi łka!...
To wszystko, co potrafię wycisnąć z brzeskiej książeczki („Tęsknię do mocy, przemocarna z ducha, / Tęsknię do blasku, ptak wielkiego lotu... / Tęsknię do pienia, kiedy zawierucha”). Zresztą nie da się więcej. Przynajmniej moim skromnym zdaniem.
Irena Trzaskowska z Łucka: „Melodje kresowe”. Drukarnia „Literacka”, Brześć (1927), s. 24
[6 VI 2015]
© Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki