WIRSKI KAZIMIERZ. Znowu nic. Przeczytajmy „Chandrę”, wiersz emigracyjny Wirskiego z 1 grudnia 1986 roku. Chyba trudno o większą pleciugowatość, o większą katastrofę:
Chandra mnie gnębi od samego rana,
Pogoda, że psa żal na dwór wygonić,
Równowaga wewnętrzna mocno zachwiana,
Przed rozjątrzeniem nie wiem jak się bronić.
Dobrze, że dzień ten dobiega już końca,
Szalony wiatr wyje niemiłosiernie,
Jutro może błysną promienie słońca,
Przestanę wreszcie czuć się tak cholernie.
Z tytułowego utworu „Nostalgia i nadzieja” zapamiętajmy jedną zwrotkę: „Moja nostalgia za wolną Ojczyzną / W sercu na zawsze jest zakodowana, / Wziętą z łona Matki Ojców spuścizną, / Boli jak wielka, niegojąca rana”. Wydaje mi się, że chicagowianin Gawrzyjelski nawijał ździebko ciekawiej. Nawijał, czyli rymował.
Kazimierz Wirski: „Nostalgia i nadzieja”. FIMAS, Haninge 1987, s. 78
[5 I 2015]
© Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki