Książkę Otto Dova Kulki (Wołowiec 2014) polecił mi KW. Te „rozmyślania o pamięci i o wyobraźni” jak głosi podtytuł, są według słów autora w niejakiej opozycji do jego działalności i prac historyka. Są to bowiem zapiski na podstawie osobistych wspomnień z Auschwitz, gdzie trafiła z Terezina rodzina i sam 11-letni wówczas Otto (nazwisko przyjął potem po matce, która nie przeżyła przenosin do Stuthofu).
To wspomnienia po podróżach po latach do Auschwitz, Stuthofu. Głównym motywem jest „wielka śmierć” w obozie: gaz + krematorium, której można było uniknąć tylko przez wyjątkowy zbieg okoliczności.
Zamiast omówienia fragment wiersza („My, martwi, oskarżamy!”) sprzed drzwi do komory gazowej i krematorium kacetu (przekazała 3 takie wiersze 23-letnia kobieta, która za chwilę zginęła w obłoku gazu i została spalona w piecu), który Kulka przywołuje w swojej książce.
[...]
Gnijemy w dolach, wapnem zasypani,
W kościach nam szeleści wiatr.
Zbielałe czaszki beznadziei
Na drutach kolczastych się chwieją,
Nasz popiół się niesie we wsze strony
Z tysięcznych urn trwoniony.
Tworzymy łańcuch wkoło świata,
Ziarna wiatrem rozsiane,
Liczymy dni, miesiące, lata,
Czekamy, czas nas nie goni...
Kilkanaście lat temu (2002) Imre Kertész dostał Nagrodę Nobla za powieść „Los utracony” o doświadczeniach młodego chłopca w nazistowskich obozach.
Podobne wątki, tyle że książka Kertész a to arcydzieło literackie. Ale czy tak można, czy można oceniać wartości literackie książek o kacetach? Nobel pokazuje, że można. Można mieć wątpliwości?
P.S.
Dziś (pisane 8.10.2019) 75. rocznica tragicznego buntu Sonderkommando w Auschwitz.
październik 2019
© Ryszard Lenc