Pod koniec marca jako jedno z kół ratunkowych na czas epidemii założyliśmy czat „My z Koszutki w latach 60. i potem”. Zebrało się prawie 20 osób, choć czatuje regularnie może 10. Jest koleżanka z USA, kolega z Kanady, drugi z Izraela. Parę osób zadeklarowało udział i nie pojawiło się wcale. Niektórzy zjawili się i zniknęli. Dlaczego? Bo messengerowe rozmowy zdominowali A, R...? Może. Bo Koszutka trzyma nas na uwięzi i wokół niej wszystko krąży, a nie wszyscy mają do naszej dzielnicy taki sentyment? Niewykluczone. O czym rozmawiamy? O czasach dziecięcych, latach młodości, szkole podstawowej i liceach. O mieście i jego urokliwej dzielnicy, w której mieszkaliśmy i uczyliśmy się i gdzie niektórzy z nas mieszkają nadal. Naszych fascynacjach, idiosynkrazjach. Zwyczajach, zabawach, grach. Miłościach, tych pierwszych i tych późniejszych. O kinie, książkach z tamtych lat. O religii, dlaczego ktoś odszedł (już w młodych latach), a inny pozostał.
Ale często przechodzimy do współczesności. Jakiej muzyki teraz słuchamy, jakie książki czytamy. Polecamy sobie filmy, portale kulturalne, dajemy praktyczne wskazówki: jak zabezpieczać żywność, siebie. Jak jest tu, a jak tam, daleko. Czasem nurzamy się w przeszłości, czasem wyskakujemy nad powierzchnię. I tak czas płynie. Odhaczamy kolejne dni. 20 kwietnia, 21, 22, 23... Mam nadzieję, że inni idą (pójdą) tym tropem. A słyszę, że wielu już koresponduje z kolegami szkolnymi, studenckimi. Bo to jest czas na spokojne wejście w przeszłość. Bo nie tylko nuda, ale także łagodny sentyment. Bo jest czas na powrót, a nie tylko bezustanne parcie naprzód. Gdy jesteśmy już starsi, wiek sprzyja cofaniu się w czasie i wspomnieniom.
Zachęcam wszystkich (raczej starszych, ale nie tylko) – odbudowujcie dawne przyjaźnie. Kto wie, jak długo to diabelstwo potrwa. A coś można zyskać w złych chwilach.
A tu mały fragment. Pisze Magda:
Pamiętam to doświadczenie (chodzi o wspólne siedzenie w ławce w I klasie – rl). Mam w oczach obraz naszej pierwszej ławki od strony okna. Do niej przystawione biurko pani L. Ty Ryśku siedziałeś od strony okna, ja skraja. Czułam się z Tobą bardzo dobrze i komfortowo. [...] To radosna refleksja. Chyba byliśmy przesadzani wcześniej, bo to siedzenie z Tobą w ławce pamiętam jako bezpieczne i może rzeczywiście argument, że byliśmy mali (wzrostem – rl) miał znaczenie. Pani L. bardziej patrzyła na klasę niż na nas i to było dobre...
© Ryszard Lenc