Popełniłem ongiś opowiadanie japońskie, choć w Japonii nigdy nie byłem (jak w większości miejsc, o których pisuję). Wciąż i wciąż osłaniam się Wisławy Szymborskiej poglądem, że niekoniecznie musimy gdzieś być, by o tym czymś myśleć, pisać. A może daje nam to przewagę? Wyobraźni nad rzeczywistością? Nie przesadzajmy jednak z tą przewagą.
Pisząc o obcych nam krajach, narażamy się a) na zarzut faktograficznej nieścisłości (no, nie jesteśmy dokumentalistami...) i b) może jeszcze na coś dalece poważniejszego. Nie ma na to rady. Wiedzy książkowej / encyklopedycznej / internetowej / filmowej brak tego bezpośredniego dotknięcia. Wiatru, słońca, wieczornej ciszy, gwaru ulicy, smaku kawy, zapachu hibiscusa…
Pełen pokory, przytaczam uwagi mojego cicerone, Stanisława Rawicza, o Japonii właśnie (gdzie był, a pamięć ma fotograficzną), który „Sześć kryształowych rzek” (są w zbiorze „Chimera”) przeczytał i pisze tak:
+ + +
...druga przeszkoda [w czytaniu literatury – przyp. RL]: znajomość tamtych miejsc i nieuchronne, odruchowe przyrównywanie do zapamiętanego realistycznego obrazu. „Przekroczył wraz z towarzyszącym mu służącym wschodnią bramę Toji i skierował się ku górującej nad świątynią pagodzie”... I zaraz myśl: czy wejście do Toji jest od wschodu? Ano jest, a pagoda stoi tuż obok, po prawej, a jak tuż obok, to jak może górować, górowałaby, bądź co bądź najwyższa w Japonii, gdyby była za, za świątynią, a na pierwszym planie to i tak wydawać się musi wysoka, a hondo i Pawilon Lektury het w tle muszą wydawać się małe; a czy ryżowe ciastko to chodzi o mochi, czy o przeraźliwie słodkie ciasteczko przy ceremonii herbacianej, ale ceremonii nie było, a w ogóle, czy czarkę herbaty można wypić tak sobie, bez należnego szacunku dla o-cha? A bazar przy świątyni jakoś mi nie pasuje, czy są bazary przy świątyniach? Raczej nie. Ale, zapomniałem, jest przecież bazar, właśnie przy Toji... I czy Toji jest niedaleko poza miastem? Przecież brama Rashomon, a raczej Rajomon, była tuż obok, więc może Toji w mieście, ale skądinąd dzielnica przy bramie była już dawno opuszczona, no to poza... Malowidło pana Mokuhan? Toż znam pana Watanabe Mokuhan, produkuje nie obrazy na jedwabiu, tylko starodawną techniką kopie drzeworytów. Dlaczego świat ma formę kwadratu? Nie, Sengai Gibon powiadał, że wszystko na tym świecie składa się z kwadratów, ale i kół, i trójkątów (triada?). „Mur obsadzimy żywopłotem – najlepszy będzie bukszpan”, ale tu się żywopłoty robi z azalii; „ogrodzimy bambusowym parkanem” – czy bywają takie? No, może bywają, rzadkość, jest, jest taki w maleńkim ogrodzie przy Ryogin-an z pięknym fioletowym żwirem itd., itd.
Z tym balastem czytam „Sześć Rzek”. W pierwszej chwili – co właściwie buduje mistrz Oda? Zdawało mi się, że miniaturowy krajobraz bonseki, ale nie, jest większy, co tu przypomina wielki ogród, też nie – te kamyki, figurki... Wydaje mi się, że Mistrz Oda buduje Świat Mniejszy, który w jego chorej wyobraźni ożywa, staje się kwadratową realnością i w końcu on sam nigdzie nie znika, tylko przenosi się TAM, do tego Świata Mniejszego, który stworzył. Tak to zrozumiałem. Może nie chodzi o to, żeby zrozumieć?
A własne wspomnienia? „Przekroczyłem wraz z towarzyszącym mi Radkiem wschodnią bramę Toji i po dziewięciogodzinnym locie mam obolałe stopy, pali jak wszyscy diabli, pagoda, pawilony, dobra, dobra, ale myślę o jednym: czym prędzej wrócić do hotelu, zrzucić buty, wstawić stopy pod kran... A Radek jeszcze biega po tym tandetnym bazarze i wraca dumnie z kupionym używanym kimonem...
+ + +
I co robić? Co robić? Rzeźbić w materii wyobraźni, bez wątpienia, tak jednak, by herbatę pić z szacunkiem dla o-cha. A wejście do Toji może być od zachodu lub wschodu. Choć lepiej, by było od wschodu.
© Ryszard Lenc