Nowy tom krakowskiego poety, reżysera i animatora kultury, Michała Zabłockiego, „Tacierz” (Kraków 2020) zawiera sto jedenaście dystychów i jest dedykowany „Wszystkim, którzy decydują się podjąć wyzwanie”. Ta rzecz o męce bycia ojcem odkrywa jednocześnie drugą stronę medalu, że niełatwo być też dzieckiem. Dla autora niezwykle ważne są rodzinne korzenie, a zwłaszcza kryjące się za tą metaforą konkretne osoby, dowiadujemy się więc, czyim jest wnukiem, synem, bratem, mężem i ojcem. Tu również króluje minimalizm, bo poza samymi imionami niczego więcej w biogramie poety nie ma.
Miniaturki Zabłockiego to typ współczesnych epigrafów, zapisów przewrotnych myśli, które mają coś z poezji, aforyzmu czy bon motu. Posługują się przy tym metaforą, grą słów, ironią z autoironią, a na pewno cechują się poczuciem humoru i najczęściej trafiają w sedno. Tak naprawdę do końca nie wiadomo, czy chodzi tu tylko o dzieci. Bo na pytanie, co dla poety jest ważniejsze: dzieci czy wiersze (które też się rodzi), ten wyjaśnia: „Dzieci czyli wiersze”.
Pod na pozór lekką formą kryje się głębsza filozofia i egzystencjalna przenikliwość. Mowa więc o ludzkiej naturze i pochodzeniu zła, o egoizmie i samotności, o zderzeniu oczekiwań z rzeczywistością i rozmijaniu się intencji ze skutkami, o pytaniach, na które nie ma odpowiedzi, o przekraczaniu granic, sile tkwiącej w słabości i sztuce radzenia sobie w życiu, a także o twórczych rozterkach artysty. Pozornie wszechmocny ojciec często okazuje się bezradny i zakłopotany, gdyż nie zawsze ma się rację, nawet gdy się ją ma.
Przesłaniem tej książki może być stara prawda, że dziecko to też człowiek. Z całym dobrodziejstwem inwentarza, a więc z dobrem i złem, jakie kryje ludzka natura oraz przynosi otaczający świat. A przede wszystkim przez te króciutkie utwory przemawia rodzicielska czułość i miłość oraz mądrość życiowych paradoksów: „Chciałem, żebyś była wielka i mocna / Na szczęście jesteś mała i słaba”.
© Marek Czuku