Bohaterką wierszy Piotra Kępińskiego jest bogata wyobraźnia autora, czerpiąca swoje głębokie zasoby z podświadomości, a z drugiej strony – reagująca w specyficzny sposób na bodźce dochodzące ze świata zewnętrznego. Rację ma autor noty na okładce tomu „Słownik obrazów obcych” (Mikołów 2023), Marcin Orliński, że mamy tu do czynienia zarówno z abstrakcją, jak i konkretem, a opowiadane są historie własne, ale i cudze. Tytuł książki sugeruje alienację, osobność podmiotu względem otoczenia. On może jedynie przetwarzać dochodzące doń obrazy, organizować je na zasadzie często luźnych (choć logicznych aż do bólu) skojarzeń i (wydawałoby się) przypadkowych gier semantycznych.
Tadeusz Żukowski napisał o poezji Piotra Kępińskiego w okolicach jego debiutu (1989), że „jest [ona] »miękkim«, jak w technikach filmowych, przepływaniem obrazów poddanych rytmowi wyrozumiałej dla świata i melancholijnie uśmiechniętej do niego – ironii, która woli raczej przełamać się w gorycz niż w agresję”. Natomiast wiele lat później (2020) Jakub Kornhauser zauważył, że „wiersze Kępińskiego, niczym najlepsze dzienniki czasów zarazy, punktują złudne cele, w tym chęć porozumienia z innymi i z sobą samym. Biorą się z obserwacji czynionej na opak: z zamkniętymi oczami, aby zbudzić do życia krajobrazy wewnętrzne, które, jak wiadomo, są bardziej realne od rzeczywistości”.
Według Piotra Śliwińskiego Kępiński to poeta osobny, nietuzinkowy, którego trudno przyporządkować jakiejś orientacji poetyckiej. Z kolei autor „Słownika obrazów obcych” tak przed laty widział sytuację swojej generacji (i zarazem swoją): „Oto pojawił się we współczesnej poezji asertywny autor, który niesie na grzbiecie romantyczne brzemię, czasami świadomie, czasami zaś zupełnie bezwiednie. I nie wie, co z tym zrobić”.
I tak meandruje ta rzeka fantazji, wyrazów i obrazów od pierwszego utworu w tomie („Dziurawe słońce”): „w dwudziestym drugim roku / ręka była cieniem rzeka wlała / się do gardła szlam pokrył // kamienie i nabrzeża (...)” – aż po ostatni („Jak”): „(...) wzornik też nie pasuje do ciała // jest obcy jak zabawka owinięta / bandażem albo kolorową krepą”. Przepływają minione wydarzenia oraz dziejące się „teraz”. Powtarzają się słowa klucze, motywy: związane z rodziną (ojciec, matka, dziadek, babcia), domem (dach, balkon), wodą (rzeka, morze, fale, brzegi, most), ciałem (kości, ścięgna), drukowaniem (metrampaż, zecer, drukowanie przez dziadka książki z wierszami, ciemnia, farba drukarska, linotypy, nekrologi i erraty), szyciem (szmaty, cerowanie), czasem (miesiące, pory dnia i roku). Głęboką symbolikę niosą takie słowa, jak kamienie, cienie, miasto. Mowa wreszcie o bogu, wieczności, ale i brudzie, gniciu. Wszystko się odbywa w rytm urodzin i śmierci, a przekazem, komunikatem międzyludzkim rządzi język, który buduje skomplikowane zdania. (...)
[całą recenzję można przeczytać w numerze 9/2023 „Nowych Książek”]
© Marek Czuku