Tom poezji Łucji Dudzińskiej „Tupanie. Ze sobą po drodze” (Poznań 2016) ma charakter epickiego poematu, pisanego z rozmachem oraz bogatą w szczegóły egzystencjalną wnikliwością. Przypomina on nawet nieco poemat dygresyjny, a może również pisany wierszem Entwicklungsroman, z tym że w przeciwieństwie do niego – tu narracja jest trzecio-, a nie pierwszoosobowa. Na książkę składa się 85 wierszy ułożonych w siedem części oraz prolog i epilog. Narrator towarzyszy bohaterce – Julii od czasów jej dzieciństwa aż do wieku dojrzałego. Wśród dygresji odmienną formą niż reszta utworów wyróżniają się rymowane piosenki.
Poznańska poetka i animatorka kultury podjęła się bardzo ambitnego zadania. Zmierzyła się mianowicie z wierszowaną formą epicką, nawiązując tym samym do gatunku obecnego w kulturze od czasów Homera, a rozwiniętego w epoce romatyzmu, przy czym postarała się opisać życie, problemy i rozterki współczesnej dziewczyny-kobiety, której losy toczą się w symbolicznym rytmie panta rhei:
„Opowiedz się dziewczynko! Opowiedz, po której
stronie rzeki stoisz? Może to autostrada? Po niej
toczą się fale. O! Uderzają w obie strony – wejścia,
zejścia (...)”.
Dzieciństwo Julia spędza w symbiozie ze światem przyrody, w małej, prowincjonalnej miejscowości. Przychodzi dla niej czas nauki, szkoły, a od dziadka dowiaduje się o pomordowanych podczas wojny. Przeżywa śmierć ulubionego zwierzęcia, pierwszą miłość, religijne misterium Wielkanocy, bogactwo świetlistej i kwiecistej wiosny. I tak toczy się to życie, w którym cały czas bardzo dużo się dzieje, zarówno w sferze realnej, jak i duchowej, bohaterka bowiem jest osobą wrażliwą, silnie przeżywającą zmienność losu i upływający czas. A właściwie czas i miłość, bo uczucie to jest jego istotą.
Młoda kobieta w pewnym momencie zaczyna sobie zdawać sprawę, że jest zagadką, a jednocześnie ma moc i wiele jest w niej żywiołów. Nadchodzi dla niej pora macierzyństwa, czas studiów. Na swojej drodze spotyka się jednak z wieloma traumami, jak przemoc czy alkoholizm partnera. A to oznacza koniec uczucia. Jednak mimo wszystko „Nie poddaje się. Uczy się, które mosty przejść, / które palić. Nadal wędruje w sobie. Spotyka głosy i rozum”. A także: „Wpatruje się w szklany sufit. / (...) sięga po zakazane”.
„Tupanie” Łucji Dudzińskiej to również rzecz o fascynacji – kobiety mężczyzną i vice versa. To poezja o niemożliwości spełnienia i egzystencjalnym bólu, ale i o szukaniu tożsamości, sensu, także w religiach Wschodu. Stale obecny jest w tych wierszach świat przyrody, krajobraz, stanowi on tło dla wielu ważnych wydarzeń w życiu Julii. Poemat ma też drugie symboliczne dno, będące rewersem jego epickiej strony. W tym obszarze można doszukać się całego morza odniesień, ale nie jest tego w stanie zgłębić krótka recenzja.
Bohaterka poematu mimo złych diagnoz lekarskich pokonuje śmierć. Nie zmienia to jednak poczucia, że „ubywa jej coraz bardziej”, stanu zwątpienia i wewnętrznego wypalenia, gdy „czas (...) dłuży się okropnie”. Co prawda Julia ma na to swój plan awaryjny, który realizuje za pomocą leku wydłużającego życie, rapamycyny (to aluzja do starszej kobiety śpiewającej raperskie piosenki), oraz sloganu: „Tylko trzymać dystans”. Ale czy nie jest to aby jedynie pobożne życzenie bądź licentia poetica?
© Marek Czuku