„Rozmówki działkowe” (Kielce 2022) Adama Ochwanowskiego o poważnym podtytule „Traktat poetycko-prozaiczny” są tak naprawdę poematem otwartym, zbudowanym na monologu(ach) podmiotu mówiącego. Oprócz niego stale obecny w utworze jest adresat tych wypowiedzi, który jednak cały czas milczy. Wiemy o nim tylko tyle, ile powie na jego temat opowiadacz – ten sui generis liryczny narrator.
Poemat nazwałem otwartym, bo zaczyna się bez zbędnych wstępów i kończy (a raczej urywa) bez żadnej ostatecznej konkluzji, zaś jego forma jest nieco improwizowana i chaotyczna, jak to bywa z mową potoczną. Poza tym brak w nim jakiejkolwiek dyscypliny wersyfikacyjnej, oprócz – oczywiście – podziału wypowiedzi na wersy. Utwór składa się z dwudziestu pięciu części, oznaczonych kolejnymi rzymskimi liczbami. Zadedykowano go pamięci wybitnego aktora kieleckiego Edwarda Kusztala.
Tytuł „Rozmówki”... nawiązuje z pewnością do „Rozmów polskich latem roku 1983” Rymkiewicza, gdzie głównym rozmówcą jest alter ego autora – pan Mareczek. Tu i tam poruszane są podobne sprawy – polityczne, światopoglądowe, egzystencjalne, autobiograficzne. W obu przypadkach autorzy sporo wspominają i troszczą się o Polskę. Natomiast słowo „Traktat”... w podtytule odsyła czytelnika do „Traktatu poetyckiego” Miłosza, który również wraca w swoim dziele do przeszłości. Na tym jednak podobieństwa się kończą, bo Ochwanowski skupia się jedynie na własnych przeżyciach i doświadczeniach, a sprawy ogólne stanowią jedynie dla nich tło.
Tu należy się wyjaśnienie, dlaczego utożsamiam podmiot mówiący z autorem.
Opowiadacz kreuje się na „prostaczka” – domorosłego filozofa. Mówi więc o sobie: „wsiowy chłopak”, „zakompleksiony prowincjusz”, gdyż urodził się i wychował w świętokrzyskiej wiosce. Z drugiej strony ironizuje, że jest „człowiekiem światowym”, bo „przez wiele lat kiblował w ameryce” z paszportem w jedną stronę za działalność w „Solidarności”. Jego ojciec był filozofem, „co doprowadziło go do szaleństwa”, a rodzinę do skrajnej nędzy. Podmiot wychował się na teatrze, zna się bardzo dobrze na literaturze, był na „ty” z Polańskim, Śliwonikiem, Grochowiakiem, pił wódkę z Iredyńskim, Jasińskim. Pracował w kulturze w wojewódzkim mieście i wpadł w wir towarzyskiego życia artystów w Spatifie.
Fakty te wyraźnie wskazują na Adama Ochwanowskiego jako autora monologu. Urodził się on w Złotej Pińczowskiej na Ponidziu, gdzie obecnie również mieszka. W latach 1985-1999 przebywał na emigracji w USA. Jest regionalistą i animatorem kultury, autorem ponad dwudziestu książek i albumów, pisze wiersze, piosenki, scenariusze, libretta, tłumaczy z rosyjskiego. Tekst poematu jest uwiarygodniony przez towarzyszące mu archiwalne czarno-białe zdjęcia autora z dawnych czasów, w różnych towarzyskich, plenerowych sytuacjach.
(...)
Rozmowa toczy się na działce, po sąsiedzku. Opowiadacz to pozbawiony złudzeń nonkonformista, który „nie owija w bawełnę” i „wali prosto z mostu”. Kiedyś chciał zostać księdzem, teraz jest niewierzący. I czuje się oszukany przez ojczyznę oraz kolegów z konspiracji. Słuchacz jest poetą, a dokładniej – „uczonym” literatem. Jest w słusznym wieku, ale ma opinię ciągle młodego poety. To racjonalny optymista, który nie jest takim twardzielem, na jakiego wygląda i potrafi się wzruszyć. Wierzy w siłę słowa, bo nie stać go na fizyczny bunt. Lubi się wyróżniać, ma obszerną działkę, samochód, kobiety. Jest zdystansowany do ludzi, nigdy się nie uśmiecha, ale kawał z niego dobrego człowieka. Co ciekawe – obaj rozmówcy cierpią na bezsenność. A może słuchacz uosabia superego opowiadacza, jego ukrytą poetycką naturę? (...)
[całą recenzję będzie można przeczytać w jednym z kolejnych numerów „Nowych Książek”]
© Marek Czuku