21.09.17 Lublin
Mam wieczór autorski w filii nr 10 biblioteki w Lublinie, przy ul. Kleeberga, które prowadzi Adam Kulik. Atmosfera jest bardzo dobra, a to za sprawą pani kierownik, Urszuli Rybak, oraz sporej jak na warunki poetyckie publiczności, która włącza się do dyskusji i żywo komentuje moje utwory. Placówka ta specjalizuje się w tego typu spotkaniach i może się pochwalić goszczeniem wielu ciekawych pisarzy z całej Polski. Najpierw czytam wiersze z „Igieł i szpilek”, potem z „Nietrwałej kompozycji”, a na koniec krótką prozę oraz kilka wpisów z bloga „Wędrowniczek”. Pozostaje mi na pamiątkę piękny plakat informujący o moim spotkaniu oraz po drugiej stronie tego afisza – podpisy wszystkich uczestników.
A wieczór spędzam na spacerze po Starym Mieście, po którym oprowadza mnie Adam. Wiele się od niego dowiaduję, jako że jest on miłośnikiem i popularyzatorem kultury i dziejów Ziemi Lubelskiej, i w ogóle wschodniego pogranicza. Lubelska Starówka w nocnej aurze bardzo mi się podoba i jest całkiem inna niż te, które zwiedzałem w ostatnim czasie: w Krakowie, Poznaniu, Wrocławiu, Warszawie, Gdańsku i Toruniu. Przede wszystkim jest od nich mniejsza, bardziej kameralna, a na jej urok składają się: zachowany średniowieczny układ urbanistyczny, różnokolorowe i pełne wdzięku renesansowe mieszczańskie kamieniczki, kręte uliczki, za którymi czai się tajemnica, no i z obu stron dawnych murów miejskich strzegące miasta i górujące nad nim – Brama Krakowska, którą wchodzimy, i Brama Grodzka (zwana również „Żydowską”), za którą rozpościera się Zamek (właśnie skończył się na jego dziedzińcu jakiś plenerowy spektakl teatralny).
Nadchodzi pora kolacji, wpadamy więc do stylowej artystycznej knajpki „Kuchnia klasztorna – Jezuicka”. Ustawione są tam bardzo ciekawe, o symbolicznej wymowie i w tonacji bieli, rzeźby brata właściciela lokalu – Mariana Pudełki, zgłoszone na konkurs na pomnik Leśmiana (niestety, ostatecznie nie zrealizowano tej inicjatywy), a na ścianach wiszą obrazy różnych współczesnych artystów młodego pokolenia. Zaczynamy od kufla ciemnego, słodkawego piwa z Browaru Jagiełło, które skutecznie się broni przed produkcyjną „masówką” i jest wytwarzane tradycyjnymi metodami. A do piwa jemy zdrowe ruskie pierogi z nutką mięty. Nie muszę chyba dodawać, że wszystko nam tu smakuje wybornie.
Na koniec dnia robimy sobie jeszcze mały spacer „na odświeżenie głów” w kierunku Krakowskiego Przedmieścia i placu Litewskiego. Wzdłuż deptaka migocą liczne fontanny podświetlone wieloma kolorami, a my zatrzymujemy się na chwileczkę przy pomnikach – Unii Lubelskiej, Marszałka Piłsudskiego oraz Konstytucji 3 Maja.
© Marek Czuku